Oczywiście musiałam się zemścić i postanowiłam doprawić nią mydło. Nawet ładnie wyszło:
O ile jednak spirulina w mydle łąkowym zachowała piękną zieleń, bardzo zielona matcha natychmiast zmieniła kolor budyniu na złoty brąz:
Robiłam to mydło jak to ja, czyli na gorąco. Co tam poszło do gara:
olej kokosowy 250 g
masło kakaowe 100 g
olej palmowy 150 g
olej winogronowy - macerat z matchy - 150 g
olej rycynowy - 30 g
olej ryżowy - 320 g
woda, czyli matcha zaparzona w herbatce - 300 g
NaOH - 135 g
Po zmydleniu dodałam do masy po łyżce miodu i jogurtu, łyżkę mielonej kawy jako peeling, i mieszankę olejków eterycznych. Trochę tego było, tak po pół fioleczki rozmarynu, mięty, kajeputu, lawendy i paczuli. Chciałam trochę poeksperymentować z paczuli. To taki dziwny zapach, który się albo kocha, albo nie cierpi. Ja raczej nie cierpię, ale słyszałam, że w małych ilościach w różnych mieszankach podkreśla aromaty.
Następnego dnia pokroiłam je. Śmiesznie wyszło, w środku jasne, z wierzchu ciemne. Z czasem jeszcze ściemniało ze wszystkich stron.
Gdy obeschło, okroiłam kanty i porobiłam podpisy, po czym całość odstawiłam do wysychania. No i miałam problem, bo ze wszystkich zmieszanych zapachów czuć było tylko paczuli! Nic, że było z pięć innych. Nic. Przez dwa czy trzy miesiące nie mogłam tego mydła ścierpieć, więc leżakowało. Czasem brałam którąś kostkę na ozdobne wiórki do innych mydeł. W końcu składniki były naprawdę zacne. Aż przed Bożym Narodzeniem stwierdziłam, że bardzo się poprawiło. Leżenie pomogło, zapach się przetrawił. Zrobiło się z tego fajne, męskie mydło. Kto wie, może kiedyś przeproszę się z paczuli, ale będę go odmierzać na krople!
A tak się podpisuje mydełka - wypisanym długopisem.
抹茶
まっちゃ
matcha
Fajne mydełka robisz:)!
OdpowiedzUsuń