Może to odreagowanie po stresującym tygodniu, może niedobór kolorów za oknem. Złote brzózki są coraz mniej złote, niestety! A dozorcy zgarniają na płachty i wywożą taczkami sterty brązowiejących listków z trawnika. Wpadła mi w ręce torebeczka pstrokatych szklanych koralików, i... już jej nie ma. Jest to:
A z farbowanych kordonków rosną kwiatki:
Ten jest pierwszy. Inne już się pchają na czółenko.
Koty pojawiają się w różnym zestawie kolorystycznym. Nasz domowy futrzak jest ciemnoszary (podobno to się nazywa "niebieski", więc całkiem przyjemnie). Kontrastuje z nią Rudy, rudo-biały. Ostatnio przychodzi też bardzo rozmruczana i rozmiauczana Łatka, czarno-biała. Czasem widuję trójkę jej kociąt, dwa białe a jedno czarne, ale to dzikusy. Syjam, płowo-czekoladowy, pojawia się dość rzadko. Na oknie kwitnie intensywnie różowy grudniak, lecz grudniak nie mruczy ani nie ma futerka. Musi być jakieś urozmaicenie w tę burą pogodę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz