Muszę uzupełnić zapasy błyskotek koronkowych. Nie wiem, ile zdążę zrobić, ale w pudełku już czekają świeżo usupłane kolczyki pętelkowe:
O istnieniu tej techniki koronkarskiej wiem już z górą od dziesięciu lat, ale na początku nie odważyłam się spróbować. Może i słusznie, bo w pierwszym opisie, jaki pojawił się dawno temu w Annie, nie było dobrze rozrysowane samo wiązanie węzełka. Łatwo rzucić w kąt jakąś pracę, jeżeli kompletnie nie wychodzi. Dużo później znalazłam w sieci książki Eleny Dickson. Mamy szczęście, bo są dwie, i obie zostały przetłumaczone na polski. Odważyłam się, zrobiłam kawałek siateczki i zostawiłam to na długo, długo... To ten kawałek u dołu na zdjęciu:
Po paru miesiącach doczytałam książkę, poprawiłam podstawowe błędy i coś z tego zaczęło wychodzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz