poniedziałek, 12 listopada 2012

O czółenkach

Mały rzut oka na moją kolekcję, ciułaną latami:


Co my tu mamy:
  • Pośrodku - czółenko metalowe, moje pierwsze, przywiezione z USA. 
  • Dwie sztuki po prawej - z firmy pana J.S., kupione już w Polsce.
  • Na lewo od metalowego - czółenko ze szpulką i szydełkiem.
  • Ostatnie z lewej - czółenko z dzióbkiem. 
Każdym z nich da się robić i każde odsłużyło swoje. Teraz krótka recenzja poszczególnych egzemplarzy:
  • Czółenko metalowe: nieduże, zgrabne, szpulka ułatwia nawijanie nici, całkiem pewnie siedzi, nie "lata". Haczyk służy jako szydełko, przydaje się przy łączeniach. Przyjemna rzecz. Teraz wady: metal ślizga się w dłoni. Nie lubię, kiedy czółenko wypada mi z ręki przy pracy. Nić potrafi zsunąć się ze szpulki i utknąć po jej zewnętrznej stronie. Trzeba wtedy trochę się postarać aby wszystko ustawić jak należy. Szydełko zaczepia co chwila o nić, więc trzeba nabrać wprawy aby tego unikać. Do wrabiania koralików niezbędne jest zwykłe cienkie szydełko.
  • Czółenka po prawej: o wiele większe, prawdziwe beczułki, mieszczą dużo nici. Nie mają żadnych dzióbków ani szydełek. Wada: nić nawija się na kołeczek pośrodku. Co prawda to nie szpulka, która potrafi czasem zakręcić się bezwładnie, ale nawinięcie czółenka od zera jest żmudne, szczególnie początek wokół wąskiego kołeczka. Kolejny problem jest przy pełnym czółenku: czerwony egzemplarz jest skręcony aż za ciasno i przy nawijaniu trzeba przeciskać nić między dzióbkami, lecz przy końcu jakoś się trzyma, natomiast brązowy jest skręcony luźniej, i tutaj nawija się lekko, lecz później upuszczone przy pracy leci bezwładnie na ziemię, gubiąc nić. Tego też nie lubię. Szydełko trzeba mieć osobno. Oba czółenka dostałam od razu w komplecie. Słuszne założenie producenta: do frywolitek potrzebne są dwa!
  • Czółenko ze szpulką i szydełkiem: fajny patent, zgrabnie wykonane, szydełko jest wąskie i nawet przy co większych koralikach można się nim posługiwać. Szpulka ułatwia nawijanie. Wady: szydełko zaczepia o nić przy pracy, czyli trzeba czółenko odpowiednio trzymać. Szpulka natomiast jest plastikowa, podobnie jak blokujące ją ząbki. Gdy czółenko jest nowe, przy obracaniu szpulki słychać terkocik. Po jakimś czasie terkot cichnie, za to szpulka nabiera luzu. W pechowych przypadkach obraca się zupełnie bezwładnie i nić trzeba przytrzymywać ręką, żeby w ogóle dało się coś zrobić. Mój przypadek aż tak pechowy nie jest, ale ten sprzęt kaprysi. 
  • Czółenko z wygiętym dzióbkiem: tanie, poniżej 10 zł, i to jest główna zaleta. Ponadto do nawinięcia nici służą dwa kołeczki zamiast szpulki. Zalety: nie ma szpulki, która lata. Nawija się stosunkowo łatwo, również na początku, bo przy dwóch kołeczkach jest to mniej irytujące niż przy jednym. Nici mieści się stosunkowo dużo. Wady: dzióbek, który swoją drogą przy łączeniach spełnia funkcję szydełka, po pierwsze jest od szydełka mniej wygodny, po drugie bardzo zahacza o nić. Da się pracować, ale wymaga to dużo wprawy. 
Takim warsztatem dysponowałam jeszcze do niedawna, ale wpadło mi w ręce coś takiego:


i wszystkie poprzednie poszły w odstawkę. Powiecie: tandeta za trzy złote i będziecie mieć rację. One rzeczywiście są taniutkie. Plastikowe, trochę niechlujnie wykonane, bo na dzień dobry trzeba spiłować nadlewki na brzegach. No i co z tego? Pilniczek do paznokci mam, żaden problem. Za to:
  • mogę ich mieć dziesięć i kieszeń nie boli,
  • nie mają szydełka więc o nic nie zaczepiają,
  • zamiast szpulki są dwa kołeczki, co bardzo sobie chwalę przy nawijaniu, a nic mi się nie rozkręca,
  • szydełko po prostu noszę w komplecie,
  • na każdym mogę mieć inny kolor kordonka. 
Jak się gdzieś wybieram a wiem, że się wynudzę po drodze, biorę kosmetyczkę, w kosmetyczce ze cztery takie sztuki, trochę kolorowych nici i koralików, i niech sobie czas płynie.

W kącie z robótkami leży prawie gotowa bransoletka w morskich kolorach. Tylko zakończyć sznureczki:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz