piątek, 27 lutego 2015

Twórcze Inspiracje 2/6, marzec 2015

Mam w rękach nowy numer "Twórczych Inspiracji". Nie ukrywam, że mi się podoba.



 Do rzeczy:

1) Pierwsza propozycja to jajka zdobione w technice "textile hardening", czyli po prostu Powertexem. Dla niezorientowanych, Powertex to substancja utwardzająca dowolną materię na kamień. Można robić rzeźby z płótna, koronek i co tam przyjdzie do głowy, tyle o tym wiem ze słyszenia i czytania. W rękach nie miałam, ale widziałam bardzo ciekawe prace. Kto ma wyobraźnię przestrzenną i w ogóle fantazję, znajdzie pole do popisu. 

Mnie osobiście na razie to zbytnio nie ciągnie. Raz, że w przypadku takich prac trzeba mieć gdzie je przechowywać, a ja cierpię na notoryczny brak miejsca. Dwa, że musiałabym wypracować sobie własny styl. Może właśnie takiej wyobraźni trochę mi brak, może nie miałam okazji jej rozwinąć. Część prac, jakie widziałam, nieco mnie zniechęciła żałobnym stylem. To jednak kwestia nie samej techniki, a fantazji twórczyń. Kto ma talent plastyczny, powinien się temu przyjrzeć z bliska. 

Drobna uwaga - "textile hardening" nie tłumaczyłabym jako "tekstylne utwardzanie", a zdecydowanie jako "utwardzanie tekstyliów". Mam nadzieję, że ta pierwsza wersja jeszcze nie jest w Polsce przyjęta. 

2) Drugi artykuł jest mój, o powłoczkach na jajko w technice koronki pętelkowej. Nie będę oceniać. O ile jednak wiem, od czasu publikacji obu książek Eleny Dickson i bardzo dawnego artykułu w "Annie" ta technika nie była dotąd omawiana w polskich czasopismach. Jeśli ktoś ma jakieś inne wiadomości, proszę, niech mi da znać. 

3) Artykuł pani Ani Baranowicz - kartki świąteczne zdobione mereżką. Czapki z głów - pani Ania o koronkach wie chyba wszystko. Piękne te mereżki, kiedyś muszę popróbować. Brak mi troszkę dokładnego objaśnienia niektórych węzełków, ale cóż to dla mnie - znajdę w sieci, zresztą w domu też mam kolekcję książek różnych, poszperam sobie. 

4) Jajo w stylu Faberge - śliczne i radosne. Jasna wiosenna zieleń i delikatne różyczki na siateczce z koralików. Łamię się, czy nie zrobić takiego, ale znowu będę musiała znaleźć jakieś miejsce, żeby je przechować po świętach. Chociaż... może jakiś mały kącik?

Swoją drogą zachichotałam, jak zobaczyłam, że na pierwszej stronie część tekstu jest po czesku. Nie, nie mam żalu. Ja mam świra na punkcie języków, a z Czechami mam bardzo dobre skojarzenia.  Zresztą to co istotne, jest po polsku.

5) Pisanki opakowane w siateczkę z koralików. Też ładniutki pomysł. Ja nie jestem wielką miłośniczką takich prac, jakoś niesporo mi to idzie, ale myślę, że znajdą się chętne na te wzory. Zwłaszcza, że można zaprojektować jakiś własny, bo praca jest bardzo geometryczna. Starczy zeszyt w kratkę i kredki. 

6) Króliczek i kurczaczek quillingowy. Już pisałam, że nie ciągnie mnie do papieru, w szczególności do quillingu, ale niewykluczone, że córkę obdaruję zestawem początkowym, bo ma dryg do prac plastycznych. Zwierzaczki ładniutkie, na dodatek na zdjęciu w towarzystwie pięknych quillingowych pisanek. Te pisanki to ach... Nie wiem tylko, czy to odpowiednie na początek, czy lepiej potrenować wpierw płaskie formy.

7) Koszyczek - bombonierka. Bardzo wdzięcznie to wygląda. Od spodu karczoch (koszyczek), od wierzchu łąka z wstążeczkowych kwiatków. Chyba już bardzo tęsknię za wiosną: to jest tak radosne, że może zdobić gościnny pokój na Wielkanoc wraz z bukietami żonkili, i żeby tam były jakieś dobre czekoladki czy cukierki dla dzieciaków.

8) Kolorowe zajączki z dziecięcych skarpetek. Nie czuję do nich jakiejś wielkiej "mięty", bo już jestem na innym etapie życia, ale młode mamy albo babcie - kto wie? Może naprodukują takich maleństw do zabawy i będą sobie chwalić ten pomysł, bo łatwy i szybki. To się musi nieźle ogryzać, tylko dla dzieci w wieku ogryzającym jednak odradzałabym przyklejane oczka, chyba że mamy klej, co trzyma jak beton. Ale co będzie, jeśli dziecko rozgryzie takie oczko? I wypadałoby dobrze zamocować kokardki. W ogóle niezłe mogą być różne guziczki i tasiemki podoszywane do takiego zająca, byle bardzo solidnie. Maluchy lubią wyszukiwać takie skarby, oglądać i pakować sobie do buzi. 

9) Zajączek z ozdobnym jajkiem - styropianowe jajko zdobione haftem krzyżykowym, trzymane przez filcowego zająca. Nie, przepraszam, to nie moja bajka. Po pierwsze zupełnie nie w moim stylu jest przesłodziutki kurczaczek, a może powinnam powiedzieć wprost, że ze wzorów Haftów Polskich akurat nie podobają mi się serie kurczaczków, zajączków i pingwinków, i co tam jeszcze było, bo nie trawię ich buziek. Na ten styl napatrzyłam się w wieku lat dziesięciu, kiedy dziewczynki jedna od drugiej kopiowały jedynie słuszny sposób rysowania słodkiego kotka. No i sam zając mnie nie przekonuje. A co ja z nim bym zrobiła? Być może pokutuje jeszcze mój uraz z dzieciństwa do zabawek-zwierzątek, które częściowo były misiem a częściowo samochodem. Miś to ma być miś, i mieć wszystko co miś zwykle ma. Łepek, brzuszek, cztery łapy. Bez światełek i pozytywki w środku. A zajączek nie powinien być zrośnięty z jajkiem.

10) Kartki wielkanocne - a te akurat są ładne. Wdzięczne wzorki, nie przesłodzone. Przydadzą się. 

11) Pisanki strukturalne - ozdobione wzorkami z kleju na gorąco i malowane farbkami akrylowymi. W sumie ciekawy pomysł, może to wyjść bardzo efektownie. Kto ma wyobraźnię, ma pole do popisu. 

12) Serwetka ze wzorem pisanek w wiosennych kwiatach. Mam problem z oceną, bo jest to bardzo ładny wzór, którego na pewno bym nie wyszyła. Mianowicie nie chciałoby mi włożyć tyle pracy w serwetkę, która posłuży mi raz w roku, o ile ktoś jej nie zaplami na dzień dobry. Takie mam warunki, że w zasadzie nie wychodzę poza spieralne obrusy... Ale rozumiem osoby, które właśnie chcą na święta mieć coś wyjątkowego. Osobiście chętnie nawet zrobiłabym drugą wersję tego wzoru, bez pisanek, niech zostaną same kwiaty. Śliczna łączka by z tego była. Cóż, nie umiem robić wzorów. 

11) Kartki komunijne - uważam, że znowu dwa ładne, przydatne wzory. Niejeden raz zostaną wyhaftowane. 

12) Naszyjnik i kolczyki z koralikowych liści - piękny zestaw, "na bogato", kawał roboty. Powiem szczerze, że nawet zaczęłam robić taki jeden liść. Miałam w planach kolczyki. Nie wiem jednak, czy skończę, i czy nie będzie to za duże jak dla nas. To biżuteria na wielkie wyjście. Biała wersja na ślub, kobaltowa (czy w jakimkolwiek innym kolorze) też zdecydowanie nie na co dzień. A mnie te koraliki jakoś tak opornie idą, chyba to nie jest moja technika. Są lepsi ode mnie. 

13) Znowu gratulacje dla autorek blogów prezentowanych w piśmie! 

I żal, że jednak to prawda z tym czerwcem. Mianowicie następny numer pisma ma się ukazać nie w kwietniu, jak sądziłam, a w czerwcu. Do tej pory różne materiały będą ukazywać się na blogu Coricamo, zupełnie nowym. Zobaczymy, jak to będzie. Ja w każdym razie bardzo czekam na ten czerwiec i mam swoje powody.


niedziela, 22 lutego 2015

Ko-ko-ko!

Zniosłam jako, ko-ko-ko. Nosiłam się z nim od miesiąca, a może dłużej. Mianowicie pojawiła się propozycja, aby w "Twórczych Inspiracjach" zamieścić kursik koronki pętelkowej. Zrobiłam, wysłałam do redakcji, i nagle wykwitł pomysł nowy, pętelkowy: jakaś ozdóbka na jajko wielkanocne. Czyli do wykonania na zaraz! Bo przecież to trzeba obmyślić, popróbować własnymi rękami, uzgodnić, czy się nadaje, a potem zrobić kurs ze wszystkimi fotografiami itd. Materiał musi wylądować w redakcji na długo przed pokazaniem się numeru - oni przecież też się na nim naślęczą. Trzeba go poskładać, opracować do druku, potem sam druk też potrwa. Tydzień na kombinowanie, tydzień na wykonanie. 

I stąd musiałam odrobinkę przycichnąć (he he - a mnie zawsze jęzor... tzn palce świerzbią) i popracować solidnie. Dotąd nie robiłam raczej wielkanocnych ozdóbek. U mnie w domu tradycja była prosta: jajka barwione w cebulaku - bardzo lubię i kolor, i smaczek - a na środku stołu "pagórek" z rzeżuchy i baranek. Porządny baranek z czerwoną chorągwią z krzyżem, nie tam jakieś kurczaki czy zajączki. Biały obrus i święconka w koszyczku wyłożonym serwetką. No, serwetek to mi nie brak, w końcu moje robótkowanie zaczęło się od pokaźnej ilości serwetek szydełkowych, a potem jeszcze paru frywolitek. Obiecuję sobie, że kiedyś zrobię specjalnie w tym celu serwetkę pętelkową, ale nie wiem, czy zdążę na te Święta. 



Wybór padł na coś na kształt pokrowca na jajko. Nie wiem, na ile się ludziom ten pomysł spodoba. Zwykle raczej obrabia się jajka koronką na ścisło, i to chyba najlepiej wydmuszkę, bo co zrobić z pełnym jajkiem? Wykombinowałam taką powłoczkę, którą można rozwiązać, a jajko zjeść. Co jeszcze: do tej pory niezbyt lubię zaczynanie pętelek od zera, tzn. od kółka na palcu. Uczę się tego, ale dość niepewnie się czuję, i wciąż się boję, że krzywo wyjdzie. Ile by nie kadzili, że jestem "mistrzynią", ja wiem swoje - nowicjuszka i samouk jestem, i odkrywam bez przerwy coś, czego gdzie indziej dziewczynki uczą się od matek i babek - a tu piąty krzyżyk na karku. Ludziom, którzy w ogóle pętelki po raz pierwszy widzą na oczy, muszę dać coś prostszego. Wymyśliłam, że pół jajka obrobię szydełkiem, a na tym zrobi się resztę pętelkową, otwieraną jak płatki kwiatka. 



Wersje były trzy, padło na taką rozkloszowaną jak spódniczka. Do sfotografowania była cała praca, łącznie z częścią szydełkową. Dużo wyszło tych zdjęć. Ze wzorów nie wyszłam poza pętelki podstawowe. No, ostatni rząd był robiony dłuższymi, takimi wiązanymi co dwa oczka, ale to raczej nie jest wielka filozofia. Chyba jednak to starczy jak na pierwsze podejście? Kto zrobi taką powłoczkę, ma pół problemu z głowy. Da sobie radę i z długimi pętelkami, i z malutkimi pikotkami, może próbować "króliczych uszu", które trzeba odmierzyć w palcach wzwyż, i prędzej czy później wyjdzie mu równo. Wtedy tylko niech się nauczy pętelek zamkniętych, a przy okazji wiązania w pasie kokardek - kto ma książki Dickson, znajdzie, o co chodzi - i może zrobić wszystko. 


Przygotowałam ten kurs - chwała mojemu mężowi za zdjęcia! Nie wiem, jak by to bez niego wyszło. Wysłałam. A potem było czekanie, czekanie, czekanie - i wreszcie pismo leży w kioskach! I mogę powiedzieć, że o ile trudno się było doczekać na dziewiętnasty lutego, teraz bardzo jestem ciekawa, co ludzie na to, i znowu czekam. Zauważą, czy nie? A może choć jedna osoba spróbuje zrobić taką pracę? Bo wtedy będę wiedzieć, że nie na próżno się starałam. Choć rozsądek podpowiada: nie dowiesz się, choćby nie wiem co. Nikt nie powie, zwykle tak to jest. No cóż, ko-ko-ko...

poniedziałek, 9 lutego 2015

Trzy miesiące za nami

Stokrotka niedawno obchodziła trzymiesięczne urodziny. Nie było tortu, ale jakie szaleństwo! Pannica zwiększyła zasięg wielokrotnie. Ulubiony sport to skakanie do naklejek i magnesików, którymi upstrzona jest lodówka. Nic się nie ostało do wysokości stołu. Były też oczywiście pościgi za Topciem, lub dzika ucieczka ze zjeżonym ogonem. Mam wrażenie, że robienie szczoty z ogonka jest bardzo przyjemnym zajęciem, bo nieraz szczota pojawia się nawet bez specjalnej okazji. No i nie ma jak trzymiesięczna pomocnica przy robótkach. Gryzienie sznurków z koralikami, plątanie nici - jakaż to piękna sprawa!



Na balkon nieraz zagląda Zuzia, mama Stokrotki i Sasanki. Jest płochliwa, ale wie, że zawsze dostanie coś dobrego do jedzenia:


A dziś udało mi się złapać Rudego na robieniu tzw. surykatki. Nie zamontowaliśmy dzwonka przy drzwiach na balkon, więc kocio musi radzić sobie inaczej, gdy znudzi mu się spacer i chce wrócić. Staje na dwóch łapach i bębni w szybę. Tak, tak, te szare pionowe smugi to robota jego paluszków.





niedziela, 8 lutego 2015

Koraliki - ciąg dalszy starych planów

Może to jest tak, że człowiek robi się mało twórczy, powtarza stare wzory czy co. Ale z drugiej strony tylko tak można nauczyć się robić coś dobrze. Pierwszy raz jest zawsze krzywy, te dalsze też różne... Na dodatek zawsze można bawić się kolorami, albo zmieniać jakieś detale. A jak mi wpadnie do głowy coś zupełnie nowego, to czemu nie.

Zalegały mi w pudełku dwa samotne biało-zielone wisiorki. Wreszcie, aby odpocząć od pętelek, dorobiłam do nich komplety. Kolorki te same, wzory różne.


Druga rzecz, która mnie czasem męczy, to różne koraliki, które jakimś cudem, choć ładne, nie doczekały się swojej kolejki. Taki piasek pustyni. Albo ścinki sznurków, zajmujące mi bez sensu coraz więcej miejsca w pudełku. To się musi dać wykorzystać! No i się dało.





Myślę, że będzie więcej. 

poniedziałek, 2 lutego 2015

Nie mam pomysłu na tytuł

Moje kociaki mają już prawie trzy miesiące. Wyrosły z nich zwinne, sprytne i bardzo przytulajskie kocie panny. Jedna, Sasanka, już ma dom stały! I zwiedziła wszystkie kąty, ładnie je, problem kuwetki nie istnieje, a nawet zdążyła narozrabiać w nowym miejscu. Konkretnie - pozrzucała obrazki ze ściany i trzeba je było przewiesić. W sumie mogłam się tego spodziewać. W ostatnim okresie zrobiły sobie ze Stokrotką dyscyplinę sportową w skakaniu do magnesików na lodówce. Do wysokości kuchennego stołu żaden się nie ostał. 

Stokrotka ma trafić na stałe miejsce w połowie lutego. Szkoda nam będzie rozstawać się z tą pieszczochą. A jakie to inteligentne! Psa trzeba uczyć aportowania. Stokrotka sama wpadła na to, że człowiek świetnie nadaje się do rzucania myszek. Po dwadzieścia razy potrafi przynosić nam w zębach myszkę-grzechotkę, a potem gania za nią, aż się tupot rozlega. Skoro siostrzyczka gdzieś się podziała, Stokrotka rozrabia teraz z Topciem. Potrafią narobić hałasu! 

A ja siedzę od dłuższego czasu pochłonięta pętelkami. Co z nich ma być, to pokażę później. Moje ulubione słowo: co druga osoba w sieci pisze "pokarzę", a ja mówię sobie: ajajaj, laniem, grzywną czy więzieniem? A poza tym przysługuje mi prawo do adwokata!

W zasadzie mogłabym skończyć, ale dwa drobiazgi mam rozpoczęte. Nie zostawię ich tak, dość mam ufoków. W kącie zalegają mianowicie dwa hafty, kapeć na szydełku tunezyjskim, serwetka pętelkowa, która jest następna w planach i powinnam ją szybko kończyć, serwetka koniakowska, której brakuje ostatniego rzędu, to nieszczęście z motywów, co to kiedyś zaczęłam, a potem na dobre straciłam serce do niego, i nie pamiętam co jeszcze...

A plany jakie mam, ho-ho, i pewnie 90% zdążę zapomnieć zanim będę mieć szanse w ogóle je rozpocząć: 
  1. porobić trochę koralików na różne takie aukcje,
  2. kupić włóczkę Dorę i szydełko tunezyjskie nr 3, bo chcę zrobić kapcie trochę bardziej udane niż ten, który teraz u mnie zalega,
  3. jakieś malutkie hafciki na akcję poduszkową,
  4. przypomnieć sobie, jak się robiło frywolitkowe błyskotki, skoro mam takie zapasy farbowanych kordonków,
  5. zrobić sobie bransoletkę puncetto, a może zakładkę do książki, co oznacza naukę techniki razem z okienkami, pajączkami i łączeniem kolorów,
  6. zawziąć się i popracować jeszcze nad jakimś okazałym pętelkowym cosiem, nie powiem po co.
To dość na wiele, wiele godzin pracy. Ano, co będzie, to będzie.