Tak mi się jakoś ostatnio nazbierało: granaty, turkusy, błękity. Co się wezmę za koraliki, niebieskie kolory same wpadają w ręce:
Nad tą bransoletką trzeba się było trochę nasiedzieć, ale nie żałuję.
Tu jednak wyjątek - padło na amaranty:
Ale już wracam do niebieskiego. Turkus numer jeden:
Oraz dwa i trzy, jeszcze nie całkiem gotowe:
Grudniak mi zakwitł. Jakżeby inaczej - w listopadzie. Tak jak te lipy, które kwitną w czerwcu. Jeszcze nie wszystkie pączki się rozwinęły; za parę dni będzie zrobi się naprawdę różowo!
Amaranty po raz drugi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz