środa, 23 stycznia 2013

Pomedalionić sobie trochę

— Skąd bierzesz takie idiotyczne pytania?! — obruszył się Trurl. — No dobrze. Nie masz jeszcze wprawy, to zrozumiałe. Czy wiesz, czego pragniesz?

— Poróżniczkować sobie trochę.

— Nie w tej chwili, ośle, tylko w życiu! [S. Lem, Bajki robotów]
Różniczkowanie, fajna sprawa. Całki też. Za jakiś czas trzeba będzie zrobić sobie powtórkę, młode pokolenie rośnie i zaczyna zadawać trudne pytania.  Człowiek tak sobie przeżył dwadzieścia parę lat bez całek i różniczek, a tu ups... jak to było z logarytmami... Funkcja potęgowa... wykładnicza... całka z iks po de iks - tak to szło? Hm. Książkę w łapę i do roboty, jak nic. Zakuwać! Odrdzewiać szare komórki, póki jeszcze chodzą!

Tymczasem wpadły mi w ręce niebieskie koraliczki, i zachciało mi się trochę POMEDALIONIĆ. Wyszła tego cała garść.




A co do całek - yyy... yyywentualnie jak sobie przypomnę, to policzę objętość jajowatych koralików. Wtedy chyba młody mnie nie zagnie.

piątek, 18 stycznia 2013

Zator

Tak to już bywa - coś się spiętrzy, trzeba zająć się pilnie innymi sprawami, i błyskotki idą w odstawkę na pewien czas. Zgromadziła mi się w koszyku stertka różnych różności niewykończonych, ze zwisającymi nitkami. Spędziłam dziś sporo czasu doszywając końcówki, zapięcia i bigle. Siedzę teraz zadowolona jak smoczyca w jaskini na stosie złota, i podziwiam pękaty i ciężki kuferek. Trudno go dopiąć. Gdzie ja pomieszczę to co szyję teraz?

A teraz robi mi się kolejny zator, fotograficzny. Jak pomyślę o obrabianiu takiej ilości zdjęć - aaaaaaa!

niedziela, 13 stycznia 2013

Próba lampki

Ano, mąż ją ze sklepu przyniósł wczoraj, do tego dwa bloki z kolorowymi kartkami, i testował, jak się w nowym oświetleniu fotografuje detale. Przyjemna ta lampka, nieduża a jasna. Za materiał do zdjęć posłużyło długie różowe coś, co zrobiłam w zeszłym tygodniu. Rozmiar akurat starcza, aby można było cztery razy owinąć wokół nadgarstka, albo dwa razy wokół szyi.

1... 2... 3... pstryk!


piątek, 11 stycznia 2013

Zły aparat!

No, ma przechlapane. Jest słońce po raz pierwszy od tygodnia, trochę śnieżku, a ten drań musiał się rozładować. I to akurat teraz, gdy znowu mam porcję biżuterii, i mogłabym ją wynieść na dwór i pofotografować w ładnym świetle. No trudno, pozostaje wyciągnąć ładowarkę i... czekać na kolejny słoneczny dzień.

Skończyło się na tym jednym zdjęciu, na moim własnym zacienionym parapecie:


Ja już nie chcę zimy, ja chcę wiosnę.

czwartek, 3 stycznia 2013

Zapachniało Afryką

Wzięłam do ręki drewniane koraliki, dopasowałam ogniście pomarańczowe kuleczki na środek, i w paskudny styczniowy dzień zapachniało mi Afryką. Skąd to skojarzenie, nie wiem. Z filmów, książek, sklepów z egzotyką. W samej Afryce byłam dawno, dawno temu. I to żeby w tej czarnej. Poprawnie, jako turystka w Tunezji byłam. Choć w tych latach to był trochę hardkor. Przewodnik miał pomóc nam tanio wędrować po kraju i nie przepłacać za hotele. Znał miejsca niedrogie, czyste, czasem dość egzotycznie wyglądające. Tak jak hotel w Tozeur (a może w Gabes?), gdzie do każdego pokoju prowadziły potężne dwuskrzydłowe drzwi jak nie przymierzając do stodoły, a podłoga była betonowa. Ale swój koloryt ten hotelik miał, i bardzo miło go wspominam. Może kiedyś trochę więcej poopowiadam.

I tak w Kramiku wylądowały dwie pary kolczyków i wisiorek.





Nie, mysz nie. Mysz się nie zmieściła.