Cośmy tam mieli i czegośmy próbowali:
- koronce klockowej tym razem ja się tylko przyglądałam, ale posiedziała sobie nad nią Kasia. Oczywiście Małgosia z córką robiła koronkowe wzorki non-stop, bo zapasy szybko jej się rozchodziły na kolejnych kiermaszach.
- Sebastian wprawił nas w podziw, bo strawił całych 18 godzin przy krosnach tkając gobelin ze strachem na wróble - wyszedł fantastycznie!
- Kasia z kolei przywiozła wyposażenie do produkcji mydeł. Przyglądałam się całemu procesowi, a było czemu! Jedno takie dostałam na pamiątkę, jeszcze musi parę tygodni odleżeć, zanim zasadowość spadnie do jakiegoś sensownego poziomu, ale pachnie cudownie.
- Ja pomęczyłam otoczenie koronką pętelkową, a na dodatek sznurkowo-koralikową biżuterią. Ta ostatnia nawet jakby się przyjęła, bo już po moim odjeździe to i owo powstało.
- Ania natomiast nauczyła mnie, jak się robi broszki (czy co tam kto chce) z suwaków i filcu. Postanowiłam, że broszka będzie na prezent, wybrałam kolory i po małych czterech godzinach wyszło coś takiego:
Był i ciąg dalszy zabawy z filcem, mianowicie moja mała, która też posiedziała sobie ze mną parę razy na robótkowym sabaciku, dostała do ręki filc, igłę i styropianowe serduszko.
A teraz okazało się, że filc się spodobał, i trzeba było odwiedzić ulubioną hurtownię i zaopatrzyć się w igły, filc i styropianowe bombki. Co więcej, zastanawiamy się nad zajęciami z dziećmi w szkole. Rozważam różne za i przeciw, myślę nad technikami, nad kosztami materiałów. Co z tego wyjdzie, jeszcze zupełnie nie wiem. Przed nami zebranie rodziców.
Materiały już nam posłużyły do zrobienia dwóch bombek - córka robiła dla przyjemności, a ja z obowiązku (choć też nie bez przyjemności), aby oszacować ile tego wychodzi i jak długo może trwać robota.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz