wtorek, 9 września 2014

Bombki w szkole - nie wiem co zrobić.

Zrobiłam tę filcową bombkę, oszacowałam, ile materiałów wychodzi na sztukę, rozejrzałam się w cenach. Jeśli mielibyśmy robić takie bombki z dziećmi w szkole, trzeba mieć orientację. Moja córka dała sobie radę z filcowanym serduszkiem i bombką zupełnie kosmiczną i jestem z niej dumna, że hej. Ani razu nie ukłuła się w palec. Ja też. Igły do filcowania jednak budzą respekt i trzeba patrzeć co się robi, inaczej o wypadek nietrudno.

Miałam też dwa inne pomysły co do bombek, bo podejrzewałam, że filcowanie jednak nie przejdzie. Konkretnie bombki-karczochy i bombeczki całe pokryte cekinkami na szpilkach. To tez musiałam obadać - jak długo się to robi, ile czego wychodzi, jaki koszt itd. Przeszukałam hurtownię, przejrzałam pasmanterię, zaopatrzyłam się w bombki styropianowe (poprzednie już wszystkie zostały wykorzystane) i kilka metrów wstążek, i zrobiłam pierwszego w życiu karczocha:




Trochę krzywy wyszedł, trochę za rzadko od góry robiony, ale i tak całkiem mi odpowiada i zawiśnie na choince. Barwy jakieś takie nie zimowe, bardziej mi przypominają jesienne kwiatki. Astry? Chryzantemy? Nie wiem. Widać w takim humorze byłam, gdy wybierałam kolory.

Z filcu i karczochów jednak nic nie wyjdzie. I zbyt długa praca, i zbyt precyzyjna, i te igły przy filcowaniu budzą pewną grozę. Trudno. Jeśli nic innego nie przyjdzie mi do głowy, spróbuję z tymi cekinami i szpilkami. Prawdę powiedziawszy, w ogóle przeszła mi ochota na szpilki przy pracach z dziećmi. Moja mała to szczególny przypadek, radzi sobie z różnymi rzeczami, ale jak reszta będzie się kłuć w palce ile razy sięgnie do pudełka ze szpilkami, to co? A tego będzie ze dwieście na bombce.

Szukam mniej ryzykownych pomysłów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz