Wkrótce po zjeździe w Ustroniu zaprosiła mnie na mydlenie koleżanka. Były pogaduchy, było mydło, ja robiłam za starszą wiedźmę i mieszałam w kotłach. Sporo nam tego wyszło, nie ma to jak dwie pary rąk do pracy. Podzieliłyśmy się urobkiem, część zabrałam w foremce do domu, jeszcze po drodze zaliczając zebranie rodziców. Mimo wszystko dowiozłam mydlaną masę bez przeszkód do domu, nic mi się nie wylało, wszystko zestaliło się pięknie, i wspaniale pachnie. Mam z tej imprezy kilka zdjęć - wszystkie robiła koleżanka :) Ja jako kosmitka:
|
Odważanie wodorotlenku. Raczej nie chciałabym, żeby jakaś granulka mnie dotknęła. |
|
Tłuszcze na wadze |
|
Robi się masa mydlana, ług najwyraźniej dopiero co został wlany do tłuszczy |
|
Nalewanie masy do foremek |
Następnego dnia, już beze mnie, odbyło się wyjmowanie mydeł z foremek i krojenie tych z dużych forem. Jestem zachwycona zdjęciami. Nawet nie przypuszczałam, że wyjdzie z tego taka smakowita taca z ciastkami:
Prezenty na Święta jak znalazł!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz