środa, 20 lipca 2016

Postępy Alchemii, nr 4/2016

Donosimy Wielce Szanownym Czytelnikom naszym, iż imość Piwonia nie dosyć, że ingrediencyj już napsuła na swe eksperymenta co niemiara, to jeszcze fiksum-dyrdum swoim infekuje bliźnich bliskich i dalekich, o rodzinie nie wspominając.

1. Masło shea niezbędnym się stało w jej domu. Całe półtora kilo zużyte zostało z kretesem, a teraz kolejna porcya lada chwila do osiedlowego paczkomatu zawita, na co imość oczekuje wielce niecierpliwie.

2. A to z przyczyny, iż masełko do ciała, rozcierane z tegoż masła wraz z oliwą z oliwek, skończyło jej się, i w braku jego używa sklepówki, a mimo, iż kosmetyk to zacny, cyrylicą opisany jako "Bańka Agafii", imość do swego ulubionego smarowidła tęskni, i nawet sosnowy aromat erzacu owego jej nie pociesza.

3. Co więcej, nowy pomysł w imościnej głowie się ulągł, mianowicie, pasta do zębów. Wypróbowane zostały już dwie odmiany tejże: pierwsza prosta, na trzy łyżeczki surowego oleum kokosowego trzy łyżeczki sody oczyszczonej zamieszać a do zębów mycia używać; druga zasię wymyślna bardziej jest. Tak się mianowicie złożyło, iż imość jakiś czas temu zamówiła większą ilość olejków eterycznych, które w pakieciku maluchnym otrzymała wraz z papierkami lakmusowymi oraz gratisem - porcyjką glinki zielonej. Toteż, kiedy skończyła się owa prosta pasta, imość Piwonia zaraz zamieszała drugą, skądsi przepis zdobywszy: na sześć łyżeczek oleum owego trzy łyżeczki sody dać, a do tego trzy łyżeczki glinki zielonej i kapinkę olejku miętowego. Ta mieszanina zajmuje teraz pudełko po kremie Nivea, z którego imość nakłada porcje na szczoteczkę, plastikowej łyżeczki od lodów w tym celu używając.


4. Dezodorant zużywany jest systematycznie, przy czym ulubiony jest taki doprawiany zapachem lawendowym. Wersja z olejkiem cytrynowym i jałowcowym serc domowników nie podbiła, albowiem wszystkim im się zgodnie kojarzy z aromatem sosu do mięsa z baru mlecznego. Imość się tym przestała przejmować, i skoro jej porcyjka lawendowa została zużyta, korzysta z odmiany gastronomicznej, ze słusznego założenia wychodząc, iż aromaty w niej, słabymi i ulotnymi będąc, wstydu jej zbytniego nie przyniosą.


5. Do jakiego-takiego ładu doszła imość z włosami, które nie tak dawno przyprawiały ją o frasunek srogi. Zraziła się mianowicie do wszelakich maseczek na oliwie, których nawet kilkukrotne mycie szamponem usunąć nie mogło, wskutek czego nieszczęsna straszyła bliźnich swoich aparycją na kształt topielicy jakowejś upiornej, całej w strąkach wokół twarzy wiszących. Nie odważyła się na kuracyję sodą oczyszczoną, przeczytawszy wielce niepochlebne opinie niewiast, które skusiły się a włosy sobie z kretesem zepsuły, i już nawet nie mają czego sobie z głowy rwać. Skuteczne okazało się mycie jajem roztrzepanym z sokiem z cytryny, do którego imość Piwonia kropelkę olejku arganowego dodawała, atoli dzieci jej czuły zapach jajeczny wrażliwym swym powonieniem, co skłoniło matkę ową troskliwą do innego eksperymentu. Obecnie mianowicie ulubionym jej szamponem jest łyżka lekkiej mąki żytniej (typ 720), rozrobionej z wodą do konsystencyi śmietany, która włosy doskonale myje. Spłukać ją trzeba solidnie a uważnie, po czem zakończyć przelaniem włosów i solidnym natarciem wodą z domieszką jabłkowego octu, dla miękkości i łatwego rozczesywania.


6. Nie może być tak, aby nowy, tak oczekiwany numer periodyku naszego obył się bez dramatycznego finału. Mianowicie imość mydło poczyniła! A robota to niebezpieczna wielce, i gospodyni nasza przygotowywała się do niej niczym do ekspedycyi dalekiej a trudnej. W ruch poszły specjalne rękawice, całkiem nowy blender, ba, i garnki nowe emaliowane, i miski stalowe. Koty imościne na wygnaniu eksperymenta te muszą przeczekać, to jest na balkonie zamknięte, bądź też w drugim pokoju uwięzione. A co jest przy tym sprzątania, przestawiania, szurum-burum, ważenia, mierzenia, obmywania wszelkich kącików przed i po robocie, ręka ludzka tego nie spisze. Jaka też satysfakcyja, kiedy z dysz blendera, włożonego w tłuszcz złocisty zmieszany z ługiem, strzelają białe smugi tworzącej się masy mydlanej! A ile jest czekania, aby można było zestalone już mydło z forem wyjąć i pokroić. I tak, jedna partia mydła już w użycie poszła i rodzina kolejne kawałki podbiera, bo długo nie czekało, więc miękkie jest wielce, choć pH od dawna do przyzwoitego poziomu doszło. Teraz z kolei cztery kubełki o aromatach różnych czekają na swą kolej w piekarniku, zmartwienia imości przynosząc, bo z oliwy uczynione, wolno zastygają i faza żelowa trwa już całą niemal dobę. Tak to marne mydło cierpliwość imościną na próbę wystawia, a fantazyję pobudza. Bo imość ma w zapasie olej rycynowy, a i sezamowy, ale z drugiej strony znalazłby się i miód, i wosk. Takie to myśli słabą głowę niewieścią zaprzątają: i to pachnie, i to nęci, a spać nie daje po nocach.

Pierwsze mydło, którego niewiele już się ostało.

A tu drugie, wciąż w fazie żelowej, w piekarniku schowane z obawy przed kotami i ich wścibstwem.

Którym to akcentem numer zamykamy, na dalszy czekać zachęcamy, a nadmieniamy, iż krąg miłośników masła shea tudzież mazideł rozmaitych pomaluśku rośnie i o dokładki prosi.

6 komentarzy:

  1. Super tekst! :-)
    Co do pasty do zębów, to ja mam z nią problem. Nie mogę znieść mieszaniny oleju kokosowego i sody. Glinka zielona jest ok., nie daje smaku, ale kokos plus soda, no nie daję rady. Spróbuję kokos bezzapachowy i do tego soda, glinka i olejek miętowy. I wielkie dzięki za recenzje środków do mycia głowy, szukałam czegoś i ta mąka żytnia mnie przekonuje. No i Twoja opinia :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Spróbuj kokos z ksylitolem i kilkoma kroplami olejku miętowego :) Świetne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jako pasta do zębów? Ksylitolu jeszcze nie miałam, muszę zapamiętać.

      Usuń
    2. A niech jejmość nie zapomnie że mam cosik obiecane.Pozdrawiam

      Usuń
  3. Jestem pełna podziwu:)))) z matury rzeczy jestem chemikiem, raczej teoretykiem, nie lubię się babrać i przelewać, ale z tą mąką to spróbuję:)

    OdpowiedzUsuń