niedziela, 10 lipca 2016

O Festiwalu jeszcze raz - to, co nie zmieściło się wczoraj.

I tak wczorajszy post wyszedł długi, a przecież parę rzeczy pozostało.

Budynek szkoły jest duży, sal wiele, w każdej siedziały po dwie-trzy grupy na warsztatach. Było w czym wybierać, a mnie udało się zobaczyć i ułowić z aparatem tylko to, co działo się w najbliższych salach. Ot, krótki spacerek truchcikiem, kiedy trudno już było na makramie wytrzymać na siedząco. Taki już mam feler po latach siedzącej pracy, że dłużej niż... nie daję rady.

Po pierwsze, od rana kto chciał, mógł sobie pomłotkować w kuźni, czyli pouczyć się repusowania. Stukanie niosło się po okolicy!

Ale tu kuje sam mistrz.

A to już warsztaty w sąsiednich salach: haft chaotyczny...

Ten akurat chaotyczny nie jest, za to jaki piękny!

Ale ten już tak.
Grupa pracuje
Tkanie koralikami na krosienkach


Takie to ładne, a każda bransoletka była inna.

Sznury koralikowe



Chain maille, czyli mnóstwo solidnych ogniwek. O, to mnie kusi. 



Biżuteria z wiórków osikowych



Po drugie - w autobusie do Warszawy miałam niespodziankę. Siadłam sobie tam gdzie poprzednio, na tylnych siedzeniach, rozłożyłam robótkę, zabrałam się za testowanie nowej nitki, a tu słyszę: "Dzień dobry!"  Okazało się, że moi młodzi znajomi wracają z konwentu Nejiro. Chyba impreza się udała, bo tym razem całą drogę przysypiali.

A'propos nowej nitki. Staram się nie szaleć z zakupami na imprezach i zawsze przemyśleć, co i po co kupuję, zawsze jednak coś przywiozę. Wracałam więc wzbogacona o dwa motki włóczki Nako Baby Angel, dobrą garść zawieszek i zapięć do biżuterii, na które mam pomysł, i zupełnie nieoczekiwanie o kłębek nowej nici, nr 50, na razie bez banderolek i firmowych nadruków, bo dostałam do testów. To też była niespodzianka. Dziękuję i będę się odzywać, jak coś mi z tego wyjdzie. Kawałek pracy już zrobiłam i pewne spostrzeżenia mam, ale wolałabym porównać z innymi nićmi i spróbować paru technik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz