wtorek, 27 października 2015

Zdobycze ze Zjazdu

W niedzielę wieczorem wróciłam ze zjazdu w Ustroniu. Konkretnie z VI Zjazdu Twórczo Zakręconych. Przeżyłam cztery szalone dni, spracowałam się jak dziki osiołek, jestem szczęśliwa. Poprzywoziłam różne różności, i ciągle przypominają mi się kolejne, i tak je wyciągam do zdjęcia. A to niteczki, a to szydełko...


To prawie komplet. Prawie.


Wreszcie skusiłam się na włóczki. Ja tak nieśmiało, bo jeszcze nigdy nie zrobiłam na drutach nic poważnego, pomijając szaliki dwa czy trzy, ale co to za problem wydziergać prosty szalik? Chusty mi się zachciało, a jeszcze policzyłam sobie, że jedna by była dla mnie, a dwie na prezent. I wzór prosty, cała gładka, tylko pod koniec jakieś ząbki machnąć. I trzy motki ze mną przyjechały do domu. Jeden już się dzierga.



A to nieoczekiwany prezent od pani Marysi Branny: fantastyczna, mięciutka wełenka do naalbindingu! Jejku, mam wełnę, która nic a nic nie gryzie, a do tego potrafi się sfilcować na końcach. Kto wie co to naalbinding, zrozumie, o co chodzi. Dokupiłam więcej kłębków, bo jak sobie jakąś czapkę zrobię na drutach, muszę mieć i tak materiał do wprawek igłą. Jak dobrze pójdzie, to kto wie, może i tą techniką zrobię coś konkretnego. Cieplutkie będzie.


I pamiątka po pokojowych warsztatach z haftu węgierskiego. Warsztaty ekspresowe, w godzinkę trzeba się było ze wszystkim wyrobić, ale mam kawałek kwiatuszka, a co ważniejsze, kawałek cudownego ażurka. Już wiem o co chodzi, teraz jeszcze wszystko to skończyć.



Z materiałów, jakie przygotowywałam na warsztaty koronki pętelkowej, zostało bardzo niewiele. Aż byłam zdziwiona, ile osób się zjawiło! A poduszeczka powstała któregoś wieczoru, gdy siedziałam już sama w pokoju na kwaterze, ale jeszcze nie chciało mi się spać.



Od razu na stoisku Coricamo kupiłam nowy numer gazetki...



... i mam niespodziankę, ktoś wziął się za kolczyki z mojego kursu! Pani Natalio, gratuluję i dziękuję, bo to dla mnie wielka satysfakcja!



Zaopatrzyłam się w szydełko do knookingu, i przyglądam się czapce z kursu w nowych "TI", lecz widzę, że potrzebne jest jeszcze jedno, grubsze, i włóczka - takiej na stoisku nie było. Na razie zrobiłam tylko próbkę i muszę poradzić sobie z pewnymi problemami technicznymi.



I na koniec drobiazg - nowe niteczki w dżinsowych kolorach. Myślę, że nieraz bardzo się przydadzą.

Relacja z samej imprezy będzie za trochę. Zdjęcia już są na Picasie. 

2 komentarze: