W sumie ugrzęzłam na tych ząbkach, może częściowo dlatego, że nie mam śmiałości kombinować tego środka.
W międzyczasie skończyłam żółty szalik, który leżał w kąciku i popiskiwał już od dawna. Nie trwałoby to tyle, ale skończyła mi się włóczka, a nigdzie nie mogłam dostać takiej samej. Stanęło na tym, że przy okazji wyprawy do Łodzi na wystawę zajrzałam także na Rzgowską do siedziby Arelanu, gdzie dostałam, uwaga... jedyny motek tego odcienia, jaki im został na stanie w firmowym sklepie. Trochę się obawiałam, czy faktura i grubość włóczki nie będzie się różnić od poprzedniej, bo tamten motek przeleżał u mnie ładnych kilka lat, ale nie widzę różnicy. Zrobiłam ten szalik krótszy, niż radzono we wzorze, ale ten kolor jest zbyt intensywny, abym owijała się nim na wierzchu. Pójdzie pod kurtkę, będzie sobie wystawał spod kołnierza. To wystarczy.
Po drodze natrafiłam na akcję Yellow Mleczyka "Zrób sobie mitsy". No ja chcę! Na drutach robiłam w życiu bardzo mało, moje robótki zawsze były bardzo ozdobne i kompletnie niepraktyczne, a tu taka okazja - bardzo przystępnie zrobiony kurs. Przyjrzałam się podanej grubości włóczki i kupiłam coś, co z grubsza odpowiadało wymaganiom, choć na pewno nie jest to takie cudeńko. Kolor jednak całkiem przyjemny, tak melanż płowo-kasztanowo-czekoladowy. Zrobiłam jedną, zgodnie z radą Mleczyka odłożyłam bez skończonego kciuka, żeby "szybko dorobić drugą", i... znowu się zacięłam, bo nagle poprzychodziły pilne i duże zlecenia z zupełnie nierobótkowej dziedziny, a ponadto ktoś z krewnych-i-znajomych potrzebował większych ilości biżu na pewną aukcję charytatywną. Dopiero kilka dni temu odkopałam rzeczone mitenki, i druga pomału zmierza do szczęśliwego finiszu, już tym razem z kciukami i ze wszystkim.
Wnioski:
1) Żółty szaliczek nie jest specjalnie miły w dotyku i trochę skrzypi. Jestem w sumie zadowolona z roboty, bo pracowało się miło i łatwo, ale czy będzie ciepły... No, też jeszcze nie wiem. Temperatura dopiero zjechała do zera, nie było mrozów, aby go przetestować. Włóczka Kotek.
2) Chusta jest milusieńka i bardzo miękka, nieco tylko gryząca, i już całkiem duża, a motek się jeszcze nie skończył. Chyba będzie nawet dość ciepła, choć cieniutka. Włóczka Alize Kid Royal Missisipi.
3) Mitenki pewnie nie będą zbyt ciepłe, bo to akryl (Mimoza Multi Natura), chyba jednak są przyjemniejsze w dotyku niż szalik. Kiedy jednak któregoś wieczoru bolała mnie ręka (reumatyzm jaki, czy co?), wysmarowałam ją sobie i noc przespałam w niedokończonej mitence. Żółta włóczka na razie nieźle zabezpiecza miejsce na kciuk. Rano już nie bolało, wygrzewanie najwyraźniej pomogło.
4) I w sumie zgoda - jeśli zobaczę, że na drutach jestem w stanie zrobić coś więcej niż szaliczek, dokończyć pracę i jeszcze być zadowolona z efektu, rozejrzę się za porządniejszymi włóczkami, bo to się będzie znacznie lepiej nosić. Ale to dopiero wtedy. Bo wydawać pieniędzy po to, żeby motki zżarły mole, nie zamierzam.
A na mole uważać trzeba! jak się zalęgną, trudno z nimi :)
OdpowiedzUsuńa na poważniej, piękne te wszystkie rzeczy, żółty szaliczek boski! mitsy bardzo fajnie wychodzą, a niedługo przekonasz się sama, że to bardzo praktyczna rzecz!
pozdrawiam ciepło :))
Dzięki :) Wreszcie muszę skończyć te rzeczy. Córka już się przymila o mitenki dla siebie.
Usuń