Powtórzyłam wzór sprzed roku i zrobiłam kilka rozgwiazd. Projekt był mojego dziecka - i kształt, i zasadnicze kolory. A jakie? A tęczowe. Osiem macek, każda inna. Tak ma być, bo to jest kolorowe, błyszczące, wesołe i podoba się. Jest to tęcza antyideologiczna, dezerterująca ze sztandarów, pchająca się w łapki dzieci, które ją lubią tak po prostu.
* To pordzewiałe żelastwo to szlaban, na którym ktoś najwyraźniej sprawdzał siłę mięśni. Przyznaję, że miał czym się pochwalić. Ale na co było stawiać szlaban w tym akurat miejscu, chyba już się nie dowiem.
A że zdjęcia robiłam na spacerze, same wepchały się w obiektyw rozlewiska Wisły. Dziś fala kulminacyjna, siedem metrów. Prawie o metr mniej, niż w 2010, kiedy było naprawdę nieciekawie. Tak że bez wielkich nerwów ludziska spacerują sobie wałami, policja ich nie goni, szkoda tylko zwierząt, które musiały jakoś uciec z nadrzecznych zarośli, a w sumie nie miały jak. Wczoraj wieczorem ktoś z sąsiadów widział lochę z malutkimi warchlaczkami, jak miotała się przerażona - łęgi całe zalane, a po wale chodził tłum. Zaraz były okrzyki: "Ooo, zwierzaki!" - trzeba chyba nie mieć wyobraźni... Po drugiej stronie wału są płoty osiedli. Nie wiem, jak sobie biedna świnia poradziła.
Ścieżka przyrodnicza w każdym razie wygląda tak:
A to lokalna Sahara, czyli piaskarnia. Tam niedawno robiłam zdjęcia marynarskich bransoletek. Gdzieś w tej brei.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz