wtorek, 7 czerwca 2016

Postępy Alchemii, nr 3/2016

Donosi się PT Czytelnikom naszym, iż imość Piwonia co jakiś czas sięga w głąb szafki z utensyliami kuchennymi, skąd, pufiąc i parskając od wysiłku, z samego kąta wyciąga słoik zacnej wielkości, napełnion płatkami róży, zalanymi miodem i gorzałką. Trunek ten w leczeniu uporczywego fransunku ma być przydatny. Na razie raduje serce róż odorem przyjemnym, do picia jednakoż będzie zdatny najpewniej za tygodni kilka. Imość Piwonia niecierpliwi się, iż tak wolno przetrawia się w specjale onym smak wódczany, miesza więc w słoju cierpliwie, zakręca i odstawia na miejsce, po omacku odnajdując kąt, gdzie mikstura w ciemności dojrzewa.


Po prawej ręce na fotografiji znajdziemy ulubione mazidła imości:

* masło shea, którego resztka już imości została, zacnie opakowane w pojemnik po jajku-niespodziance. To godne polecenia odkrycie, niewiasta może bowiem takie maleństwo nosić w torebce i sięgać, kiedy zechce;

* dezodorant, na który łasym okiem popatrywać zaczyna i męska część rodziny;

* porcyjka kremu z sezamem, w malutkim puzdereczku, coby w upały i burze całość imości nie zapleśniała. Duże słoje z kremami w lodówce stoją i imość we głowę się drapie, czy jest ostrożna, czy też fiksum-dyrdum jej umysł zaćmiewa, a kremy na oliwie i maśle shea bezpiecznie na zewnątrz trzymać można. Szczęśliwą jest jednako, iż pleśni ni śladu na razie nie widać.

Redakcja przyznaje, iż takoż w zdrowie umysłu imości Piwonii powątpiewa, albowiem imość w podejrzanym jakowymś kącie trzyma ługi wielce żrące, i jakoby mało jej było domowego bałaganu i prac rozlicznych, o mydła wyrobie przemyśliwa, a pieniądze na utensylia nowe psuje.

W razie postępów imościnej choroby, naszych PT Czytelników na bieżąco informować będziemy.

2 komentarze: