niedziela, 22 lutego 2015

Ko-ko-ko!

Zniosłam jako, ko-ko-ko. Nosiłam się z nim od miesiąca, a może dłużej. Mianowicie pojawiła się propozycja, aby w "Twórczych Inspiracjach" zamieścić kursik koronki pętelkowej. Zrobiłam, wysłałam do redakcji, i nagle wykwitł pomysł nowy, pętelkowy: jakaś ozdóbka na jajko wielkanocne. Czyli do wykonania na zaraz! Bo przecież to trzeba obmyślić, popróbować własnymi rękami, uzgodnić, czy się nadaje, a potem zrobić kurs ze wszystkimi fotografiami itd. Materiał musi wylądować w redakcji na długo przed pokazaniem się numeru - oni przecież też się na nim naślęczą. Trzeba go poskładać, opracować do druku, potem sam druk też potrwa. Tydzień na kombinowanie, tydzień na wykonanie. 

I stąd musiałam odrobinkę przycichnąć (he he - a mnie zawsze jęzor... tzn palce świerzbią) i popracować solidnie. Dotąd nie robiłam raczej wielkanocnych ozdóbek. U mnie w domu tradycja była prosta: jajka barwione w cebulaku - bardzo lubię i kolor, i smaczek - a na środku stołu "pagórek" z rzeżuchy i baranek. Porządny baranek z czerwoną chorągwią z krzyżem, nie tam jakieś kurczaki czy zajączki. Biały obrus i święconka w koszyczku wyłożonym serwetką. No, serwetek to mi nie brak, w końcu moje robótkowanie zaczęło się od pokaźnej ilości serwetek szydełkowych, a potem jeszcze paru frywolitek. Obiecuję sobie, że kiedyś zrobię specjalnie w tym celu serwetkę pętelkową, ale nie wiem, czy zdążę na te Święta. 



Wybór padł na coś na kształt pokrowca na jajko. Nie wiem, na ile się ludziom ten pomysł spodoba. Zwykle raczej obrabia się jajka koronką na ścisło, i to chyba najlepiej wydmuszkę, bo co zrobić z pełnym jajkiem? Wykombinowałam taką powłoczkę, którą można rozwiązać, a jajko zjeść. Co jeszcze: do tej pory niezbyt lubię zaczynanie pętelek od zera, tzn. od kółka na palcu. Uczę się tego, ale dość niepewnie się czuję, i wciąż się boję, że krzywo wyjdzie. Ile by nie kadzili, że jestem "mistrzynią", ja wiem swoje - nowicjuszka i samouk jestem, i odkrywam bez przerwy coś, czego gdzie indziej dziewczynki uczą się od matek i babek - a tu piąty krzyżyk na karku. Ludziom, którzy w ogóle pętelki po raz pierwszy widzą na oczy, muszę dać coś prostszego. Wymyśliłam, że pół jajka obrobię szydełkiem, a na tym zrobi się resztę pętelkową, otwieraną jak płatki kwiatka. 



Wersje były trzy, padło na taką rozkloszowaną jak spódniczka. Do sfotografowania była cała praca, łącznie z częścią szydełkową. Dużo wyszło tych zdjęć. Ze wzorów nie wyszłam poza pętelki podstawowe. No, ostatni rząd był robiony dłuższymi, takimi wiązanymi co dwa oczka, ale to raczej nie jest wielka filozofia. Chyba jednak to starczy jak na pierwsze podejście? Kto zrobi taką powłoczkę, ma pół problemu z głowy. Da sobie radę i z długimi pętelkami, i z malutkimi pikotkami, może próbować "króliczych uszu", które trzeba odmierzyć w palcach wzwyż, i prędzej czy później wyjdzie mu równo. Wtedy tylko niech się nauczy pętelek zamkniętych, a przy okazji wiązania w pasie kokardek - kto ma książki Dickson, znajdzie, o co chodzi - i może zrobić wszystko. 


Przygotowałam ten kurs - chwała mojemu mężowi za zdjęcia! Nie wiem, jak by to bez niego wyszło. Wysłałam. A potem było czekanie, czekanie, czekanie - i wreszcie pismo leży w kioskach! I mogę powiedzieć, że o ile trudno się było doczekać na dziewiętnasty lutego, teraz bardzo jestem ciekawa, co ludzie na to, i znowu czekam. Zauważą, czy nie? A może choć jedna osoba spróbuje zrobić taką pracę? Bo wtedy będę wiedzieć, że nie na próżno się starałam. Choć rozsądek podpowiada: nie dowiesz się, choćby nie wiem co. Nikt nie powie, zwykle tak to jest. No cóż, ko-ko-ko...

5 komentarzy:

  1. No to będzie recenzja osoby niegramotnej w pętelkach ;-)
    Masz to jak w banku. O ile Coricamo nie zraziło się do moich ocen ich pisemka ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To czekam niecierpliwie :D Swoją drogą gdybyś spróbowała choć zacząć taką robotę według kursu, powiedziałabyś mi, czy wszystko jest tam naprawdę jasne. Założenie było takie, że ma być od A do Z, i szydełko, i pętelki, żeby poradził sobie każdy chętny.

      Usuń
    2. Aga - jak dostanę gazetkę, to obiecuję spróbować. Będę bardzo miarodajna, bo nigdy nie próbowałam tej techniki :-)

      Usuń
  2. Agnieszko, gazetki jeszcze nie kupiłam, wiem że też ta technika nie dla mnie, ale na pewno wiele osób skorzysta. No cóż, dowiedzieć pewnie się nie dowiesz, chociaż byłoby bardzo miło gdyby choć parę osób się odezwało. Włożyłaś w to wiele pracy i opinie zawsze motywują.
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń