Moje kociaki mają już prawie trzy miesiące. Wyrosły z nich zwinne, sprytne i bardzo przytulajskie kocie panny. Jedna, Sasanka, już ma dom stały! I zwiedziła wszystkie kąty, ładnie je, problem kuwetki nie istnieje, a nawet zdążyła narozrabiać w nowym miejscu. Konkretnie - pozrzucała obrazki ze ściany i trzeba je było przewiesić. W sumie mogłam się tego spodziewać. W ostatnim okresie zrobiły sobie ze Stokrotką dyscyplinę sportową w skakaniu do magnesików na lodówce. Do wysokości kuchennego stołu żaden się nie ostał.
Stokrotka ma trafić na stałe miejsce w połowie lutego. Szkoda nam będzie rozstawać się z tą pieszczochą. A jakie to inteligentne! Psa trzeba uczyć aportowania. Stokrotka sama wpadła na to, że człowiek świetnie nadaje się do rzucania myszek. Po dwadzieścia razy potrafi przynosić nam w zębach myszkę-grzechotkę, a potem gania za nią, aż się tupot rozlega. Skoro siostrzyczka gdzieś się podziała, Stokrotka rozrabia teraz z Topciem. Potrafią narobić hałasu!
A ja siedzę od dłuższego czasu pochłonięta pętelkami. Co z nich ma być, to pokażę później. Moje ulubione słowo: co druga osoba w sieci pisze "pokarzę", a ja mówię sobie: ajajaj, laniem, grzywną czy więzieniem? A poza tym przysługuje mi prawo do adwokata!
W zasadzie mogłabym skończyć, ale dwa drobiazgi mam rozpoczęte. Nie zostawię ich tak, dość mam ufoków. W kącie zalegają mianowicie dwa hafty, kapeć na szydełku tunezyjskim, serwetka pętelkowa, która jest następna w planach i powinnam ją szybko kończyć, serwetka koniakowska, której brakuje ostatniego rzędu, to nieszczęście z motywów, co to kiedyś zaczęłam, a potem na dobre straciłam serce do niego, i nie pamiętam co jeszcze...
A plany jakie mam, ho-ho, i pewnie 90% zdążę zapomnieć zanim będę mieć szanse w ogóle je rozpocząć:
- porobić trochę koralików na różne takie aukcje,
- kupić włóczkę Dorę i szydełko tunezyjskie nr 3, bo chcę zrobić kapcie trochę bardziej udane niż ten, który teraz u mnie zalega,
- jakieś malutkie hafciki na akcję poduszkową,
- przypomnieć sobie, jak się robiło frywolitkowe błyskotki, skoro mam takie zapasy farbowanych kordonków,
- zrobić sobie bransoletkę puncetto, a może zakładkę do książki, co oznacza naukę techniki razem z okienkami, pajączkami i łączeniem kolorów,
- zawziąć się i popracować jeszcze nad jakimś okazałym pętelkowym cosiem, nie powiem po co.
To dość na wiele, wiele godzin pracy. Ano, co będzie, to będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz