Przejrzałam przepisy, porady itp, trafiłam na jakiś przepis, który do mnie przemówił, zmodyfikowałam go, bo zawierał tłuszcz palmowy, a tego w domu nie mam, i ukręciłam. Dałam tam i borowinę, i macerat sosnowy na igłach i młodych szyszkach, i wosk pszczeli, czyli dużo dobrych rzeczy.
Po kolei: oliwa pomace 650 g, kokos 320 g, masło shea 150 g, gęsi smalec 130 g, wosk pszczeli 50 g, woda 353 g, NaOH 176 g (sporo, ale też tłuszczu wychodzi 1300 g licząc z woskiem). Do tego poszło chyba 140 g borowiny, którą przed wlaniem ługu rozdrobniłam blenderem z tłuszczami. Do kompletu dałam olejek sosnowy.
Masy wyszło dosyć, aby rozdzielić ją na dwa. Połowę przerobiłam na gorąco, a do drugiej wmieszałam różne jasne mydełka pokrojone w kosteczkę i wylałam do forem, żeby było mydło na zimno.
Obie porcje tuż po pokrojeniu: obsychają i pachną |
Borowina na gorąco |
i borowina na zimno |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz