czwartek, 29 czerwca 2017

Mydło na wiosennych listkach

Odkąd zobaczyłam szalenie i radośnie zielone mydełko na maceracie z młodych listków klonu, jakie zaprezentowała jedna z koleżanek - Pianek, tak mi te listki po głowie chodziły. Dlatego pewnie rzuciłam się zbierać listki lipy. Potem, gdy już się macerowały, wertowałam Internet szukając wiadomości, czy one są pożyteczne, szkodliwe, czy takie sobie. Znalazłam tyle, że zbiera się (ależ oczywiście!) kwiat lipy, i tu o właściwościach można czytać całe elaboraty. O liściach znalazłam tylko krótką wzmiankę, że dawniej były surowcem zielarskim. Czyli zielone światło, to się nadaje do użytku. A poza tym wiosenne listki to kopalnia witamin i wszystkiego dobrego.

Wzięłam mój wiosenny macerat (oliwa pomace), smalec gęsi, olej kokosowy i trochę rycynowego, i na tym zrobiłam mydło. Z olejków eterycznych dałam lawendę, drzewo herbaciane, jodłę i neroli. Z nich wszystkich ten ostatni zdecydowanie się wybił, reszta znikła.


No i jest takie mydełko. Zieleń, jak to naturalna zieleń, po jakimś czasie brązowieje, ciągle jednak jest widoczna. Zapach z początku był aż duszący, wręcz nam przeszkadzał. Teraz złagodniał. Koszyk z suszącymi się kostkami mydła stoi w kuchni na szafkach. Teraz neroli towarzyszy mi, gdy gotuję. Przeważnie nie pamiętam o tych mydłach, staję i zastanawiam się, skąd te kwiaty.

Czy jestem z niego zadowolona, jeszcze nie wiem. Wciąż się wietrzy. Mam wrażenie, że jest za miękkie i za łatwo się rozłazi na mydelniczce, ale mogłam to sprawdzić jak dotąd tylko na "zlepieńcu" z mydlanych resztek; w większości lipowych, jednak z kilkoma domieszkami.  A zieleń, cóż - nigdy nie była tak intensywna, jak w tamtym mydle klonowym. Kiedyś kupię kolorowe miki, i jak będę chciała czystych kolorów, będę ich używać.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz