Drobiazgi. Dzień jest dłuższy, i to już troszeczkę widać. Cieszy mnie to za każdym razem. Może to dziecinne, ale w pierwszej połowie roku moja ulubiona strona to kalendarz wschodów i zachodów słońca. Każdy zresztą może wpisać tam dowolny punkt na mapie i oglądać własną miejscowość, albo przelecieć po Polsce i przekonać się, o jak różnych porach potrafi wschodzić i zachodzić słońce tego samego dnia w różnych częściach kraju. Pouczająca rzecz, można też pokazać to dzieciom przy nauce geografii.
Skończyłam choć jedną zaległość: moherową chustę. Nic straconego, drugi kłębek już siedzi na drutach. Tym razem chyba mniej się będę zastanawiać nad zakończeniem.
Oczywiście gdzie jest miękka chusta, znajdzie się i kot:
Szaliczek tkany urósł o kilka centymetrów. Och, obiecuję sobie, że zbyt długo nie posiedzi na "krosnach", bo niepięknie ta ozdoba wygląda i chętnie już bym zabawę skończyła. Nie ma tak dobrze, to żmudna praca i zastanawiam się, czy jednak nie szybciej jest na drutach. Będę twarda.
Chusta super, też mi się kiedyś taka marzy, tylko może nie moher :) szalik zapowiada się nieźle :) pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńmarzy mi się tak chusta... ale jakoś mi nie po drodze do jej zrobienia;
OdpowiedzUsuńciekawy szali powstaje;
kociaki to zawsze znajdą sobie świetne miejsce do siedzenia :)
Piwonciu... a ten szaliczek to na czym robisz bom jakoś do tyłu z techniką jestem
OdpowiedzUsuńDzięki... :)
UsuńAsiu, chusta jest najprostsza z możliwych, sposób zaczęcia pokazała Aurelia Myszka Szara na Youtubie i tego się trzymam. A co do szalika, zmajstrowałam na chybcika krosna z małego stoliczka.