Nowy numer "Twórczych Inspiracji" to zdobycz z Ustronia. Pojawił się akurat w pierwszym dniu zjazdu. Wrażeń jednak było tyle, że nie od razu dało się za niego wziąć. To znaczy - przejrzałam bardzo dokładnie, ale wpis musiał poczekać.
Co my tu mamy:
1) Bombki kanzashi. Piękna technika, śliczne wykonanie. Bardzo mi się podoba. Kto wie, może spróbuję, choć w tej chwili kompletnie nie wiem, kiedy miałabym to zrobić.
2) Bombka świąteczna z poinsecją - haft wstążeczkowy. To mi dla odmiany nie podeszło. W każdym razie nie jako bombka. Kto wie - może to dobra metoda na drobne prezenty? Zapakować w taki woreczek, opatrzyć etykietką i powiesić na choince? Wtedy tak. Zresztą pierwsze skojarzenie tego haftu było nie z poinsecją i Bożym Narodzeniem, a po prostu z kwiatami, czyli raczej z wiosennym klimatem.
Tak, a jak prezenty zostaną rozpakowane, śliczny woreczek można wykorzystać jako aplikację na torbę albo ozdobną poduszkę na przykład. Niech cieszy oczy.
3) Bombki jak rzeźby - powertex. Wraca mój problem z powertexem, że te prace budzą we mnie raczej żałobne skojarzenia. To ciekawe, bo gdy w Ustroniu widziałam panie wychodzące z zajęć z wielkimi bombkami w rękach, całkiem mi się to podobało. Może to kwestia użytych farbek? Może ja, dysponując wszystkimi tymi substancjami, zrobiłabym coś zwariowanego i kolorowego? Albo kompletny kosmos z planetami? Zastanawiam się. Albo okazałoby się, że moja bombka nie nadawałaby się do powieszenia na choince, tylko zwisałaby z żyrandola jako odjechana instalacja.
4) Bombka łowicka - haft koralikowy (bądź krzyżykowy, wedle uznania). Bardzo ładny wzór, do wykorzystania przy tysiącu okazji, ale czy akurat na bombkę... Nie wiem, co mi tu nie pasuje. Białe tło? Może. Może właśnie lepsze byłoby bardzo ciemne, i bardzo kontrastowe kolorowe wstążki. Albo jakaś ciekawa podmalowana kanwa w pastelowych kolorach, byle nie przedobrzyć z tymi gotowymi wzorkami. Zresztą wiem, że ludziom się te bombki podobały. Ja pewnie wezmę się za inne.
Swoją drogą przypomina mi się pewien Japończyk, znajomy mojego taty. Nieoczekiwanie wpadł kiedyś do Polski w odwiedziny, bo był po sąsiedzku w Austrii na jakimś kongresie. Rzut beretem, hi hi. Miał trzy dni wolnego i wymyślił sobie prawdziwie japońskie ekspresowe wakacje. To były piękne, zwariowane dni, które spędziliśmy w podróży przez pół Polski. Obwieźliśmy go trasą wymyśloną przez tatę. Pokazaliśmy tyle, ile się dało w tak krótkim czasie, on chłonął wszystko co widział, a my mieliśmy okazję poobserwować, w których momentach był zaskoczony, zdziwiony, i co dla niego było egzotyką. Staruszek Wawel? Ważny jako miejsce historyczne, ale nie jest bardzo stary wiekiem: oni mają cztery tysiące lat historii. Dąb Bartek? Nie wiem, jak u nich z zabytkami przyrody. Za to niewątpliwie był zszokowany, kiedy z ojcem obeszliśmy krzaczki przy parkingu pod Bartkiem i wróciliśmy z kilkoma grzybami. Na dodatek szukaliśmy jagód. Szkoda, że akurat nic się nie udało znaleźć. O, to była przygoda! A już naprawdę zdziwiliśmy się w drodze powrotnej. To były czasy, kiedy przy szosie krakowskiej ubywało dzikich rożnów (dowolna garkuchnia i plastikowy stolik z krzesłami plus właściciel obok w małym fiacie), a pojawiały się niewielkie bary. Zatrzymaliśmy się przy jednym takim na obiad. Myśmy coś tam sobie wzięli, a nasz gość, cokolwiek jadł, do picia zażyczył sobie barszcz w kubku. Taki tam sobie, raczej z proszku niż uczciwie gotowany. I okazało się, że barszcz to jest pełna, cudowna egzotyka! Jaka szkoda, że nie złapaliśmy za telefon i natychmiast nie postawiliśmy mamy na nogi. Bardzo nam to potem wyrzucała. "Zrobiłabym mu normalnego, domowego barszczu, nie takie tam siuśki, a teraz zupełnie nie ma czasu, on zaraz wyjeżdża."
I dla niego zrobiłabym taką bombkę bez mrugnięcia okiem. Ciekawe, czy jeszcze żyje. Kto wie.
5) Zawieszki świąteczne - beading. Bardzo ładna rzecz. Kto wie, czy nie spróbuję kilku takich zrobić, choć te moje koralikowe zapasy są krzywulaste, aż żal. Proste wzory, łatwe do zrobienia, nawet z co starszymi dziećmi da się wykorzystać.
6) Skrzaty z szyszek - dobry pomysł do zabaw z dziećmi. Ja raczej nie wykorzystam, ale rzecz jest jak najbardziej godna polecenia.
7) Śnieżynka - frywolitka na igle. Czółenkiem też można moim zdaniem. Śliczny wzór, może zrobię takich kilka, bo trochę brak mi takich śnieżynek na własną choinkę (poprzednie były na prezent). Autorką wzoru jest nieodżałowana Ula Mazurek, wspaniała nauczycielka frywolitki igłowej. Wiele z nas nauczyła tej techniki.
8) Zawieszki choinkowe z filcu i guziczków - znowu wdzięczny, łatwy pomysł, który można wykorzystać do pracy z dziećmi, albo wziąć się samemu i po swojemu ozdobić. Jestem za.
9) Kartki świąteczne - haft krzyżykowy. Bardzo ładne graficznie, i to mnie cieszy, że małe wzorki w piśmie zmieniają się na lepsze. Dawniejsze propozycje świąteczne raczej nie budziły mojego zachwytu.
10) Bombki świąteczne na drutach - co na nie popatrzę, to budzą inne emocje. Najpierw - nie. Teraz - tak. W sumie całkiem sympatycznie to wygląda, a mnie ostatnio wzięło na robienie na drutach. Co prawda nie sądzę, abym się rzeczywiście akurat za takie bombki wzięła, bo mam już zupełnie inne pomysły świąteczne i nie zdążę ze wszystkim.
11) Kurs knookingu i różowa czapka na drutełku. O, takie rzeczy to ja lubię, i już bym sobie robiła czapkę, gdyby w Ustroniu dało się dostać oba rozmiary potrzebnych drutełek, a nie tylko jeden - no i zdecydowanie podoba mi się akurat ten kolor włóczki, a też go tam nie widziałam. Może kiedyś pokombinuję z innymi. Na razie czapka jest w planach, ale zdążyłam porobić trochę prób knookingowych. Muszę chyba zmienić włóczkę, jaką nawlekam na uszko szydełka, bo ta, którą tam dałam, jest za miękka. No nic, to musi poczekać, bo mam co innego do roboty w tej chwili.
12) Opisy włóczek Phildar - oglądałam je tylko na stoisku w Ustroniu i nic z nich jeszcze nie robiłam. Mam ochotę na jedną, ale akurat takiej nie było. Na na razie mam z Coricamo coś zupełnie innej produkcji, mianowicie tę wełenkę, której używam do naalbindingu. Ale to nie Phildar, na etykietce ma "Coricamo virgin wool", i jest wspaniała. Mam już jakieś plany, co z niej zrobię...
13) Szal fantazyjny - bo ja wiem... Same motywy ładne, ale całość niespecjalnie mi się podoba. Prędzej takie zastosowania motywów, jak w zdjęciach pod koniec - jako zawieszki na choinkę, albo elementy obrusu. Ja pewnie poprzestałabym na zawieszkach, obrus mnie przerasta.
16) Kolorowy pled z motywów afrykańskiego kwiatka - kto wie, może byłby dobry do przykrycia fotela. Jako szal niezbyt do mnie przemawia. Za to cudowne są zabawki z tych kwiatków i podziwiam osoby, które je robią. Fajnie, że ten motyw został pokazany w piśmie.
17) Kolia żywiołów - beading. Ogromnie pracochłonna rzecz, ale nie przemawia do mnie. W każdym razie znowu dobrze, że został pokazany sam sposób pracy, bo jest to dość specyficzny beading, z pokryciem koralikami dużej filcowej powierzchni. Daje to wiele możliwości. Można skorzystać z zamieszczonego wzoru, ale równie dobrze naszkicować własny, z innym kształtem i zestawem kolorów. Kredki w dłoń i do roboty...
18) Galeria prac czytelników - miło się ogląda takie rzeczy. Raz, że ludzie mają fantazję i wykorzystują gotowe wzory na całkiem nowe sposoby, a dwa, że ktoś się wziął za moje kolczyki z czerwcowego numeru pisma... O, to jest satysfakcja. Dziękuję, pani Natalio, i moje gratulacje.
19) Twórczo zakręcone blogi - gratuluję blogerkom. Piękne rzeczy pokazują.
I szkoda, że na nowy numer pisma trzeba czekać aż do lutego. No cóż, czekam.
Piwonciu... jak widzisz jest to mój pierwszy wpis u Ciebie... ale jak będę mieć chwilkę posiedzę dłużej na Twoim blogu...
OdpowiedzUsuńnie mam czasu ostatnio na nic to i nie wiem co można kupić z robótkowych gazetek
pozdrawiam cieplutko :)