piątek, 25 kwietnia 2014

Serwetka z zaskoczenia

Tak się złożyło, że wraz z numerem "Twórczych Inspiracji" dostałam upominek - serwetkę do wyhaftowania. A że inna niż to co robiłam do tej pory, nie ma zmiłuj - musiałam przetestować.


Krzyżykami haftowałam już od dawna i niejeden obrazek mam na koncie. Nowość polega na tym, że ta serwetka jest z porządnej obrusowej tkaniny, bardzo mięsistej i przyjemnej, ale o niepoliczalnym splocie. Na takim tle nadrukowane są kolorowe krzyżyki, do tego schemat drukowany i nitki. A więc mała recenzja - sami się prosili, hi hi.

Zaczynam od minusów:

  • Haft krzyżykowy na tkaninie o niepoliczalnym splocie nie jest łatwy. Trzeba samemu znaleźć Jedynie Słuszne Miejsce wkłucia igły. Ułatwiają to krzyżyki nadrukowane na tkaninie. Szkopuł w tym, że nie są ze sobą połączone, czyli sama muszę wypatrzyć przedłużenia ramionek, lub środek białego pola między krzyżykami. Najtrudniej jest w miejscach, gdzie krzyżyki są pastelowe - słabo odróżniają się od tła. 
  • Początek haftu wypadał na samym brzegu tkaniny. Nie mogłam posłużyć się tamborkiem, haftowałam w ręce, ale po prostu nie umiem trzymać materiału. Nie szło mi okrutnie, a haft w tym miejscu wyszedł wymęczony i niezbyt równy. 
A teraz plusy:

  • No popatrzcie, jak to fajnie wygląda. Haft wyrasta wprost z materiału! Żadnych dziurek, sitka, z grubsza ciosanej faktury. Elegancja!
  • Rada była taka, żeby haftować dwiema nitkami, choć krzyżyki są stosunkowo duże - wydaje mi się, że grubsze od Aidy 14. Haft wychodzi nieco przezroczysty, delikatny, i to ma swój urok. 
  • Poza tym przy podwójnej nitce można zacząć haft od mojej ulubionej sztuczki, czyli przewleczenia nici przez początkową pętelkę - żadnego pracowitego łapania wystającego ogonka pod beleczkami po lewej stronie.


Zastanawiam się, czy miałoby sens, aby te miejsca wkłucia zaznaczać w druku małą kropeczką w kolorze nici, czy nic nie ruszać, i niech to będzie wyzwanie dla cierpliwych. A swoją drogą, jak to by było pięknie mieć od kogo nauczyć się haftowania w ręce. No nie mam, nie mam, i uzależniona jestem od tamborka.

2 komentarze:

  1. Śliczna serwetka :) Ja za to nigdy nie wyszywałam na tamborku. Zaczynając xxx nie miałam możliwości jego zakupu a po kilku próbach wyszywania stwierdziłam, że nie jest mi potrzebny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. W podstawówce miałam serwetkę do zrobienia na prace techniczne, i na pewno haftowałam ją w ręce. Teraz nie umiem sobie przypomnieć, jak ją trzymałam, a poza tym bardzo mi przeszkadza wystający materiał. Nie umiem tak chwycić, aby to co zwisa nie zawadzało mi. Jak już odeszłam z krzyżykami trochę od brzegu, założyłam najmniejszy tamborek i wtedy poszło mi szybciej i łatwiej.

    OdpowiedzUsuń