wtorek, 10 października 2017

Mydło pomidorowe

Ostatnio zaskoczyli mnie koledzy i koleżanki, prezentując mydła pomidorowe. Pomidor to dla mnie niezastąpione warzywo, cudny smak, wspaniały sok, odurzający zapach liści i gałązek, i... ryzyko alergii. Ja nie mam, ale sporo osób tak. Nie sądziłam, że ktoś mógłby użyć go do kosmetyków. A jednak tak!

Że zacytuję stronę biotechnologia.pl:
Pomidor znalazł szerokie zastosowanie w kosmetykach:
  • Oczyszcza i orzeźwia skórę, środek rewitalizujący,
  • α-hydroksykwasy odpowiedzialne są za usuwanie martwych komórek naskórka,
  • zmniejsza worki pod oczami,
  • witamina C – wzmacnia drobne naczynia krwionośne, dodaje blasku,
  • łagodzi zmiany potrądzikowe, rozjaśnia przebarwienia.
 No to ja łaps za butelkę soku pomidorowego (zgodnie z opisem - bez soli i konserwantów) i zrobiłam na tym soku ług. Chyba dodałam do niego sama łyżkę soli... ale już nie pamiętam, a w notatkach nie widzę. Sól utwardza i ostatnio staram się o niej pamiętać. Latem zbyt często robiła mi się na mydelniczce galareta.

Do tego poszło 200 g oleju rzepakowego (macerat z nawłoci), 172 g oliwy pomace, 47 g oleju rycynowego, 200 g kokosa i 200 g gęsiego smalcu. Soku dałam 245 g, NaOH 109 g. Mało okrągłe liczby w przepisie wynikają po części z tego, że rycyny miałam mniej, niż sądziłam, i po prostu wybrałam ją do ostatniej kropelki, a po części z tego, że ręka drgnęła przy ważeniu... ot i wszystko. Do tego wybrałam zapach neroli. Nie jestem przekonana, czy trafnie, ale i tak mydło swoje musi odleżeć, a przez ten czas wywietrzeje.



Takie wyszło ładne, pomarańczowe.

Białe mydełka to kolejna porcja octowego mydła do prania według Mili i Iwony Fi. Punkt obowiązkowy, bo co jakiś czas do łazienki wędruje kolejna kostka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz