wtorek, 21 marca 2017

Lastryko na mydelniczce

Był już post o resztkach z mydlenia: okrawkach z wyrównywania kostek, wyskrobków z garnka po robocie, i chwaliłam się swoimi "otoczakami". Ostatnio jednak zebrało mi się na troszeczkę inne mydło z odzysku. Mianowicie po raz kolejny padło hasło w fejsbukowej grupie: pokażcie swoje mydelniczki! Oj, mydelniczki w naszym gronie bywają wypchane do imentu. Są osoby, które trzymają tam egzemplarze najpiękniejsze, ale niejeden raz tak się dzieje, że narośnie kopczyk wymydlonych resztek, zbyt małych, żeby wygodnie się nimi myć, a zbyt dużych i okrągłych, aby je bez problemu razem zlepić.

U mnie wyglądało to tak:



Wkleiłam zdjęcie w odpowiedzi, obejrzałam kolekcje koleżanek, pośmiałyśmy się, poplotkowałyśmy, i stwierdziłam, że mam już tej sterty resztek dosyć.

To był nagły impuls i pięć do dziesięciu minut roboty: wzięłam całą mydelniczkę z wyskrobkami do kuchni, starłam wszystkie na grubych oczkach tarki, wrzuciłam do rondelka, który wstawiłam w drugi rondelek z gorącą wodą i tak to podgrzewałam na niedużym ogniu, dolawszy odrobinę wody. Sądziłam, że mydło się po prostu roztopi, ale, ku mojemu zdziwieniu, wcale tak łatwo to nie szło. Wiórki jak były, tak były. Dodałam jeszcze łyżkę wody, i wciąż mieszałam łyżką w garnuszku w tej wodnej kąpieli, aż zaczęło wszystko mięknąć i pomału się sklejać. Nie umiem powiedzieć, czy od gorąca, czy raczej pod wpływem wody i samego mieszania. Pewnie wszystkiego po trochu.

Wreszcie powiedziałam sobie, że wystarczy. Wiórki wciąż były widoczne, lecz masa już miała szanse zlepić się w zwartą całość, więc tylko wkropiłam resztę olejku z trawy cytrynowej, jaki mi został po poprzednich mydłach, i upchnęłam mydło - a, w cokolwiek. Złapałam niepotrzebny plastikowy kubeczek po śmietanie, wymyłam, wyłożyłam torebką śniadaniową, i to była moja foremka. Jeszcze tę masę solidnie uklepałam i wystukałam o blat, żeby dobrze weszła we wszystkie zakamarki. Gdy wystygła, bez problemu wyciągnęłam mydło i przecięłam na pół, uzyskując dwa grube plastry.

Mam takie lastrykowe, łaciate mydełko, leciutko pachnące cytrusami. Jestem z niego zadowolona. Sprawuje się bez porównania lepiej, niż wszystkie te okrawki.



1 komentarz:

  1. u mnie na umywalce i obok obecnie potasowe Savon noir i drugie potasowe z jedwabiem Tusshan- Różane, no i z makiem i oliwkowe, i jak naliczylam to razem 6 szt, i pod prysznicem 3 plus szampon aloesowy i rozmarynowy w formi kwiatka oby dwa . Tak jakoś wyszło :)

    OdpowiedzUsuń