wtorek, 7 lipca 2015

Twórcze Inspiracje nr 3-4/2015

Dostałam ten numer pisma już jakiś czas temu, ale że byłam w rozjazdach, dopiero teraz mam dosyć spokoju dookoła, aby się za niego zabrać. Oczywiście, obejrzałam go już dawno we wszystkie strony.


Co się rzuca w oczy, to zmieniona szata graficzna. Gdybym nie widziała okładki wcześniej w zapowiedziach na stronie Coricamo, może z początku nie skojarzyłabym, że to to samo pismo! Ja jestem tradycjonalistka, trudno mi się rozstać z przyzwyczajeniami, ale w sumie chyba mi się obecny wygląd podoba. Jest czytelniejszy i mniej "zabałaganiony", niż poprzedni. Znalazło się też dość miejsca, aby porządnie zaznaczyć przynajmniej część prezentowanych technik, co poprzednio było stłoczone na pasku z boku. Na korzyść też wypada stonowana kolorystyka. Doceniłam to szczególnie po powrocie z Ustki, gdzie napatrzyłam się na tę właśnie gamę kolorów:





Niestety cena też poszła do góry prawie o dwa złote. To nie jest pierwsze czasopismo, któremu kibicuję od lat, więc cóż - rozumiem. Za to jest i większa objętość, z jakichś pięćdziesięciu stron zrobiło się sześćdziesiąt sześć. Nadal mamy metalowe uszka do wczepiena w segregator. Kto wie, może to i niezły pomysł i kiedyś z tego skorzystam. W przeciwieństwie do tamtego pisma, całość nadal spięta jest zszywkami. Nikt nie wpadł na diabelski pomysł, aby kleić grzbiet. I tego należy się trzymać! Wzory do wyszywania, czy jakiekolwiek inne, muszą się dać łatwo otwierać! Pamiętam, jak wtedy ludzie utyskiwali, że trudno czytać w autobusie, jedną ręką otwierając gazetkę, a drugą trzymając się poręczy na zakrętach. Tu już nie wiem jak - jedną otwierać pismo, drugą haftować, a tamborek czym trzymać - chyba nogą? Niech więc żyją zszywki!

Nie umiem też powiedzieć, czy jest różnica w jakości papieru. Chyba nie ma, i zostawiłabym to jak jest. Piękniejszy papier jest grubszy, twardszy i cięższy. Od dawna mam przesyt książek na wspaniałym kredowym papierze, gdzie w mocno nieporęcznym tomiszczu jest tekstu tyle, co dawniej w cienkiej broszurze, bo forma dawno przerosła treść. Nie zmieniajcie tego, drodzy wydawcy, jest dobrze jak jest, a najfajniej się nieraz wraca do starutkich, pożółkłych wydawnictw, drukowanych na byle czym. Ileż tam było cudów!

A co do treści: jak dla mnie fajnie, bo dużo technik. Lubię to.

1) "Turkusowe oczko", czyli wire wrapping. Piękna technika, bardzo mi się podobają takie prace. Na razie nie widzę, kiedy miałabym się za to zabrać, bo ręce pełne roboty całkiem innej. Gdyby tak trochę rozciągnąć dobę... Kurs krok po kroku, czyli jeśli ktoś zgromadzi odpowiednie druciki, kamyczki i narzędzia, może śmiało się za to brać.

2) Biżuteria Friendly Plastic - o, ciekawostka. Tego nie znałam. Kto wie, może się kiedyś pobawię z córką? Ona ma sporą wyobraźnię. Kotek to może nie moja bajka, ale ona na pewno będzie chcieć, za to te srebrno-złote kolczyki podobają mi się.

3) Powertex - już kiedyś mówiłam, to nie moja technika, te prace wywierają na mnie przygnębiające wrażenie, ale rozumiem osoby, które się w to wciągnęły. Kto wie, może ktoś mi pokaże powertexową rzeźbę, która mnie olśni?

4) Tęczowe kolczyki - a to moja, już druga publikacja o koronce pętelkowej. Nie oceniam, niech inni wydają opinię. Tylko nieprawdą jest, jakoby kolczyki na zdjęciu miały przyklapnięte uszko. One są przestrzenne, i uszko, twarde i sztywne jak stal, ułożyło się przodem do zdjęcia, albowiem kolczyk został przeze mnie osobiście sfałdowany. Cóż, pewne rzeczy niełatwo jest pokazać.

5) Makramowy naszyjnik, szaleńczo kolorowy. No proszę, znowu farbowany kordonek, i to Ada, tylko grubsza niż u mnie. Bardzo to ładne. Znowu mnie ręce świerzbią, żeby sobie coś ufarbować i posupłać na dodatek. Kolorowe koraliki też by się znalazły.

6) Na następnej stronie mowa o farbowaniu. Ja to robię trochę inaczej - zgodnie z instrukcją Gackowej - ale to nie jest jedyna metoda i ma swoje minusy oprócz niewątpliwych plusów. W każdym razie jak to się stało, że tyle się narobiłam frywolitkowych kolczyków, mając kilka motków kordonka w nudnawych kolorach? Jak ja mogłam kiedyś nie barwić nici?

7) Naszyjnik "Jeżyk". Wariacja na temat sznurka do makramy szydełkowej, tym razem z wplecionymi koralikami. Zostawiam to innym, dla mnie chyba zbyt prosty, a może nie podeszły mi zestawienia kolorów.

8) Beading - wisiorek "Sowa". Popieram beading. Sama zrobiłam kilka takich prac, może niezbyt wymyślnych, bo to były po prostu obszyte kaboszony, ale jest to bardzo efektowne, zwłaszcza jak się dobrze dobierze barwy. Z przedstawionych pomysłów bardziej niż sowa przemawiają do mnie dwa wisiorki po prawej na ostatniej stronie kursu, te ciemne.

9) Beading - "Motyl" - też ładny, choć akurat większe ciągoty mam do bardziej abstrakcyjnych form.

10) Koraliki na szydełku - etui na komórkę "Smocza skórka". Na samą myśl o nawlekaniu tylu koralików na kordonek dreszcz mnie bierze... Są jednak osoby, których to nie odstrasza, ba, robią w ten sposób naprawdę wielkie prace. To niezły pomysł, taki pokrowiec, jeśli ktoś się nie boi wyzwań. Kto wie, może znalazłby się śmiałek, który rozpracowałby wzór tak drobiazgowo, żeby wpleść w niego jeszcze jakiś obrazek? To by była koralikowa epopeja.

11) Muszle i rybki - haft krzyżykowy. Ładne, malutkie wzorki, przydadzą się na ręcznik i do stu innych rzeczy.

12) Serwetka z różyczką - znam ją, haftowałam ją przecież kiedyś na zestawie z atłasem. Nie sprawdzałam, czy te atłasy z nadrukiem przetrwały próbę czasu. Robiło się dosyć trudno, ale wrażenie jest o niebo lepsze, niż na aidzie. Zastanawiam się nad jednym: czy nie dałoby się znaleźć niezbyt drogiego płótna do haftu ze splotem w jedną nitkę? Można dostać płótna do hardangera, ale sporo kosztują. Haft krzyżkowy na płótnie wygląda całkiem inaczej, niż na aidzie, a odpadają problemy z nadrukiem i wyszukiwaniem miejsc wkłucia igły. A ileż rzeczy można z tego uszyć i bardzo konkretnie taki haft wykorzystać!

A potem obrębić koronką pętelkową. O! 

13) Haft supełkowy "Letnia łąka" - niezły pomysł, aby się wprawić w rozmaitych ściegach. Igła w dłoń i trochę fantazji, już mnie to korci. Te kwiaty są prawie jak żywe.

14) Jeans i spółka, torba i dżinsowe butki. Szycie mnie kusi od dawna, cóż, kiedy nie mam maszyny. Akurat te wzory niezbyt mnie przekonują, widziałam różne, które bardziej mi się podobały.

15) Torebka szydełkowa - czemu nie, kiedyś już jedną zrobiłam, choć nie do końca wyszła tak jak chciałam. Może zabrakło paru elementów, które tutaj są pokazane.

16) Włóczkowe espadryle - niezły pomysł, te różne wzory cholewek, ale bardziej widzę je jako kapcie niż jako buty do chodzenia po dworze. Boję się, że łatwo się zeszmacą. Wchłoną każdą wilgoć i każdy brud, a potem trudno je doczyścić.

17) Frywolitka ślubna - bardzo ładny wzór, niejednemu się przyda. Ja zwykle frywolitkę w biżuterii traktuję inaczej, moje twory są grubsze i kolorowe, najczęściej z kilku warstw. Zresztą dawno nie miałam w rękach czółenka. Ciekawe, jak się ma grubość nici Diamant do Rexor.

18) Zapowiedź VI Zjazdu Twórczo Zakręconych w Ustroniu - no, ta impreza już ma swoją renomę i powodzenie!

Ocena pozytywna, jest sporo różnych ciekawostek, każdy - no, prawie - może znaleźć coś dla siebie. Lubię wydawnictwa, które nie ograniczają się do dwóch - trzech technik, a pokazują nowości. To, co mnie najbardziej wciąga, to stare, zapomniane techniki, do których potrzeba bardzo niewiele. Z tej przyczyny pokochałam koronkę pętelkową (igła, nitka i to wszystko!), dlatego też próbowałam koronki klockowej, renesansowej, marzyłam o siatce filetowej, a teraz nawet umiem ją wiązać. Mocowałam się z naalbindingiem, i kto wie, może jak dostanę trochę prawdziwej owczej wełny, wrócę do tego. Techniki wymagające różnych wymyślnych składników nie są mi tak bliskie, ale czasem można się pobawić i nimi. Czyli - dobry numer.

2 komentarze:

  1. Nie widziałam pisma, ale przyłożyłaś się i opisałaś wszystko szczegółowo. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Solidna recenzja Agnieszko! Zakupiłam juz wcześniej i zainteresowało mnie kilka rzeczy, ciekawe czy zainteresowanie przełoży się na robótki;)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń