Tak się jakoś składa, że na dworze robi się (nareszcie, nareszcie!) jasno i zielono, a u mnie przybyło rzeczy ciemnawych. Co poradzę, fajne koraliki podostawałam właśnie w takich kolorach, i ciemne zestawienia same do mnie przemawiały. A jeszcze czekam na nową dostawę. Będzie czarno i matowo, z lekkim połyskiem jak na obudowie komputera. Bomba! Magraf zrobił mi niespodziankę. Miałam kiedyś takie koraliki, zrobiłam wielką bransoletę, i mało mi zostało, a w sklepie zabrakło. Wykupili i już, jak mięso za Jaruzelskiego! Tym razem biorę więcej. Wystarczy na różne zachcianki. Nawet ten i ów facet przyznał mi się, że taką czarną a z metalem to by chciał.
No to lecimy: seria "entomologiczna". Barwy jak na skrzydełkach żuczków: czarne, zielone, fioletowe, metaliczne.
Trzy sztuki w odcieniach czerni, ciemnego szafiru i złota:
I na dokładkę czerń, fiolet i kryształ:
Ale dla odmiany było i jasno, i kolorowo:
Więcej zdjęć na Picasie, żeby nie rozpychać posta.
Przyjemnie jest siedzieć na dworze bez czapki i rękawiczek, grzać się w słońcu i patrzeć: tu młode listki, tu fiołki, tutaj kwitnie podbiał. O właśnie, w tym roku po raz pierwszy będę miała szafirki pod balkonem. Zimą dostaję na imieniny różne kwiatki w doniczce: żonkile, hiacynty, krokusy, i nigdy nie wyrzucam ich po przekwitnięciu. Jak zrobi się ciepło, wędrują do gruntu, a potem kwitną rok po roku. Zeszłej zimy dostałam szafirki. Będzie z nich pociecha. Tym milej, że zeszłoroczne kwiatki mocno ucierpiały. Wyginęły właściwie wszystkie cebulki, prócz fioletowych krokusów (dużych, miniaturowe przepadły) i szafirków właśnie. Już się nie mogę doczekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz