wtorek, 22 marca 2016

Puncetto - większa migawka

Trochę tego zrobiłam. Cel jest zbożny, ale nie powiem jaki. Większość jest na czarno i biało:


ale jedną bransoletkę sobie ufarbowałam i właśnie się suszy na kaloryferze. Muszę zapamiętać, że jeśli farbuję coś gotowego, a to oznacza gotowanie na parze, muszę dołożyć z pół centymetra, bo się trochę kurczy. Jutro ciąg dalszy.


czwartek, 17 marca 2016

Igła Malowane 2/2016

Ten egzemplarz pisma trafił do mnie w sposób wyjątkowy, bo jako wygrana w jednym z fejsbukowych konkursów organizowanych przez wydawcę. Miałam go w rękach kilka dni przed premierą! Aż trudno uwierzyć, bo właściwie takie wygrane mi się nie zdarzają.


Ten numer różni się od poprzednich tak na oko. Najpierw nie kojarzyłam o co chodzi, potem wzięłam do ręki inne. Zmienili papier. Nie jest błyszczący. Format - odrobinkę większy. Jak dla mnie - całkiem dobra zmiana. Mam wrażenie, że pismo, choć mniej błyszczące, jest solidniejsze, i nie będzie się tak łatwo rozrywać przy długim haftowaniu. W moim przypadku jest tak, że ze wzorkiem rzędu 100 x 150 krzyżyków zaprzyjaźniam się na kilka miesięcy. Przynajmniej na dwa. Nie ma rady, kartki powylatują od tego ciągłego otwierania, przekręcania odpowiednim bokiem, ustawiania tak, żeby wygodnie się patrzyło. Nie zawsze to co eleganckie jest praktyczne.

A teraz przegląd wzorów.

1) Mała sówka - wędrowniczka. Nie jestem zachwycona serią z sówkami, sądzę jednak, że będą nieraz haftowane i spodobają się dzieciom. Moje już są na to za duże.

2) Wiosenny spacer - seria z misiami. A tu na odwrót: wzorek słodziutki, dziecinny, ale jestem za! Misia wygląda fantastycznie. Co więcej, jest odpowiedniego rozmiaru na kołderkowe kwadraciki. Co wy na to, koleżanki z Kołderek za Jeden Uśmiech?

3) Seria z parasolem - "W oczekiwaniu". Ładny pomysł na tę serię, tylko sylwetka chłopaka jest nieco dziwna, jakby buty miał zwrócone w przeciwną stronę niż głowę. I żeby bardziej pomarudzić - taki on jakiś patyczkowaty, jak przerośnięty gimnazjalista. Ale może taki właśnie ma być?

4) "Wiosna już nastała" - a to zupełnie inna kategoria. Duży wzór na poduszkę (albo co kto sobie życzy), 216 x 216 krzyżyków, z bujnymi papuzimi tulipanami. Piękne, płomieniste kwiaty, z charakterystycznymi strzępiastymi płatkami; wspaniałe, nasycone kolory. Będzie z tego pociecha.

5) Madame Calia - znowu spory wzór, 136 x 210 krzyżyków (tak, wiem, ja mierzę własną miarką, dosyć skromną), o tyle szybki, że wiele w nim powietrza, a pejzaż zaznaczony jest delikatnymi konturami. Na pewno będzie niejeden raz wyszywany, bo wdzięczny.

6) Torba w peruwiańskie wzory - ooo, ładna egzotyka. Sporo haftowania, ale efekt taki, że ho-ho. Kawał dobrej roboty, tym bardziej, że projekt robiła pani Gawrońska, etnolog. Taka torba to byłoby cudo.

7) Koronkowe fantazje - czyli delikatny, okrągły wzór z dużą ilością kresek ściegiem za igłą. Można go użyć na poduszkach, obrazkach, serwetkach, i gdzie się zechce, kolor też nie jest narzucony. Nawet cieniowana mulina dobrze się sprawdzi. Ładny, wdzięczny. I jeszcze kolorowanka z tego wyszła na następnej stronie.

8) Dwie kartki komunijne, albo na inne podobne okazje, i obrazek w podobnym stylu na I Komunię Świętą. Muszę przyznać, że są dość nietuzinkowe, bo bardzo subtelne, białe lub pastelowe, do haftowania na podbarwionej kanwie. Byłam wręcz zachwycona efektem, bo wyglądało to tak, jakby krzyż i gołębica unosiły się na tle białych obłoczków, tak samo kielich i winogrona na komunijnym obrazku. Piękny widok.

9) Słonik "na szczęście" - oj, co za tytuł, jakby chodziło o tandetną durnostojkę z chińskiego sklepu za pięć złotych (z szacunkiem dla osoby wymyślającej tytuły), a mamy pięknego, wielkiego słonia, ubarwionego w jakieś mandale i gwiezdne konstelacje. Pełen Orient, szaleńczo kolorowy. Na dodatek granat na ciele słonia przechodził w magiczny sposób w fiolety, co dawało jeszcze bardziej szalone wrażenie. Zajrzałam do wzoru. Co się dzieje? To miało być haftowane jednym kolorem muliny, a drugim, trzecim i piątym - gwiezdne zawijaski, dobrze odgraniczone i widoczne. Wreszcie doszłam... Błąd maszyny! W górnej części pisma nierówno drukowany był kolor niebieski. Stąd wariackie zmiany kolorów na słoniu, stąd obłoczki na niebie w komunijnych kartkach... Jestem zdania, że obłoczki powinny zostać, i te wzory należy wyszywać na aidzie cieniowanej w chmurki! A co do słonia, jego granat jest obłędny i tak.


Piękny numer, udane wzory. Na następny poczekamy do lipca. Ech, jak to długo.

Twórcze Inspiracje 1/2016

Jako się rzekło, u mnie w okolicy tego pisma nie ma, i nowy numer dostałam całkiem przypadkiem na drugim krańcu Warszawy, bo na SGGW. A myślałby kto, że kiosk za bramą główną jest taki mały. No i fajnie, bo miałam lekturę na drogę powrotną. 


Co my tu mamy: 

1) Pisanki zdobione haftem krzyżykowym. Nie pierwsze i na pewno nie ostatnie. Szybkie, przyjemne wzorki, co więcej, operujące dwoma-trzema kolorami nici. Można więc dobrać samemu, w zależności od gustu, humoru czy posiadanych wstążek. Kwiatki są jak najbardziej uproszczone, niemal symboliczne. Jak dla mnie aż za bardzo; w tym uproszczeniu podchodzą niemal pod komputerowy styl "material design", ale dla kogo innego to może być ich największa zaleta. Poza tym można dać je do wyszycia dzieciom i sobie poradzą, a potem jaka satysfakcja z ozdobionych jajek!

2) Powertex - rdzawe jajo. Znowu znajoma sytuacja z powertexem, czyli ta praca nie jest w moim typie. Może powinnam zobaczyć to na żywo, a może jeszcze nie trafiłam na odpowiednie wykonanie. Powertex ma jednak powodzenie, i dla wielu osób taki kurs będzie cenny. 

3) Haft złoty nakładany - złote jajo. Sama praca zrobiła na mnie mniejsze wrażenie, niż torebka w kwiaty z poprzedniego kursu, ale dobrze jest przypominać podstawy i pokazywać nowe ściegi. 

4) Proste sposoby zdobienia jajek - przyjemna zabawa. Nie wpadłabym na to, żeby zastosować nakładanie warstwy zygzaczków z lakieru do paznokci unoszącej się na wodzie. Raz tylko widziałam na filmie ten patent stosowany do malowania samych paznokci i byłam pod wrażeniem pomysłowości kosmetyczki. No proszę. Stemplowanie kolorowymi farbkami - a czemu nie! Dla mnie numer jeden to jednak farbowanie w barwnikach naturalnych. U mnie w domu od zawsze stosowało się łupiny cebuli. Kocham te kolory, a na dodatek smak i zapach. W zeszłym roku udało mi się całkiem ładnie zabarwić jajka kurkumą. Wyszły pięknie żółte, i też jadalne. Takich malowanych lakierem raczej nie odważyłabym się zjeść. A teraz mam ochotę wypróbować kwiat malwy, korę dębu, szyszki olchy i czerwoną kapustę. Szpinak mnie rozczarował, koloru nie dał ani trochę. Może coś źle zrobiłam. 

5) Beading - jajko w koralikach. Bardzo efektowne! A po Wielkanocy odzyskać  koraliki i zrobić sobie bransoletkę według tego samego wzoru. Raczej nie trzeba by w nim wiele zmieniać. 

6) Haft bulionowy - jajko w piękne różyczki. Jajko jajkiem, ale te różyczki! Są słodkie, śliczne, i można nimi ozdabiać co się żywnie podoba. Ta technika stoi u mnie w kolejce, kiedyś się za nią wezmę. Stara, dobra rzecz.

7) Kącik dla dzieci - barwne zwierzątka na patyczkach. Tytuł mówi sam za siebie. Skserować na kolorowo, żeby nie ciąć czasopisma, posadzić szkraby przy stole, niech wytną zwierzątka, podkleją tekturką, przylepią taśmą do patyczków i się cieszą! I owszem, na każdym patyczku zawiązać kokardkę. Buziaka dla dziecka, które umie zawiązać kokardkę samo. Albo drugi stopień trudności, przede wszystkim dla rodzica, to przenieść elementy zwierzątek na kolorowy papier, tu już w dwóch-trzech kolorach, powycinać, no i dopasować wszystko i posklejać. To dla starszych dzieci, bardziej wymagające, ale na pewno będzie więcej satysfakcji z własnej owcy. 

8) Amigurumi - szydełkowy zając z marchewką. Widzę, że ostatnio ludzie lubią szydełkowe maskotki. Ja kiedyś poległam na pingwinie, ale zabrakło mi nie tyle wprawy, co chęci. Są osoby, które zmachają takiego zająca z ogromnym zapałem i wyjdzie im świetnie. A może ktoś zacznie od zająca, a jak im jeden zając wyjdzie, to i całe zoo. 

9) Haft wstążeczkowy - satynowe kwiaty. Ależ one są śliczne. Moje ulubione irysy, powiew wczesnego lata. Mam ochotę spróbować i szukam pretekstu, czyli czegoś użytkowego, co mogłabym tymi irysami ozdobić. 

10) Koronka rumuńska - wielkanocna serwetka. No proszę, kurs koronki rumuńskiej / arabeski / makramy szydełkowej, i jak jeszcze się ta technika nazywa... Pierwszy raz zetknęłam się z nią w starej książce "Zręczne ręce", gdzie była w jednym dziale z koronką igłową, niespecjalnie nawet wydzielona. Bardzo się cieszę, że ten kurs się ukazał. To piękna technika, dająca wiele swobody, choć nie da się ukryć, że czasochłonna. 

11) Haft krzyżykowy - trzy wzory na kartki z kwiatami wiosennymi i jajkami. Jedna bez jajka, i ta mi się najbardziej podoba, ale to moje skrzywienie, że wzory świąteczne traktuję nieco z przymrużeniem oka. Na kwiaty mogę patrzeć cały rok, na kwiaty z jajkiem tylko przez kilka dni, a równie długo się je wyszywa. Czasem jednak warto! No i obrazek z barankiem paschalnym - a to już jest całkiem serio. Bardzo ładny. 

12) Znowu krzyżyki - tym razem gęste, geometryczne kwiatki w wiosennych kolorach - od zieleni, przez żółcień i pomarańcz, do czerwieni. Serwetka ozdobiona takim właśnie kolorowym brzegiem. Bardzo mi się to podoba. Wersja z nicią cieniowaną zresztą też. Tak na marginesie - to byłoby ćwiczenie na idealną lewą stronę, żeby były tam wyłącznie pionowe lub poziome linie, i żeby nie było widać, gdzie się nitka kończy, a gdzie zaczyna. Ciekawy eksperyment przy tych zmieniających się kolorach. 

13) Szycie - orientalna poduszka. Orientalna, bo z piękną mandalą, jedną z trzech takich, jakie ostatnio się pojawiły na stronie Coricamo. Brawo dla autorki kursu za błyskawiczne wyhaftowanie niemałego wzoru (co obserwowałam na FB), i za cały kurs. Ja się zastanawiam nad jedną sprawą, ale to już jest rzecz gustu, i na dodatek brak mi maszyny i umiejętności, aby to zrobić: potraktowałabym mandalę jako obraz, dała dookoła ramkę w innym kolorze, też taką ośmiokątną (marzy mi się aksamitna, żywozielona), i takiż tył poduszki. W rzeczywistości, gdybym już tę mandalę wyhaftowała i zrobiła taką poduszkę, jak pokazana na zdjęciach, byłabym z siebie dumna jak paw. 

14) Patchwork - poduszka Dino. Może to nie jest taki patchwork na całego, ze składaniem elementów jak klocków w układance. Bierzemy materiał w dinozaury (trzeba przyznać, że przyjemne są wzory materiałów w Coricamo), naszywamy aplikację - dinozaura, pikujemy po konturach i jego, i niektóre elementy, zszywamy poduszkę, dajemy lamówkę. Trochę to prostsze od zwykłych patchworkowych wzorów, ale ładne i niezłe na start. Albo na przerywnik po trudnych pracach. 

Następny numer dopiero w czerwcu, chyba dobrze mi się zdaje? A więc do czerwca.

środa, 16 marca 2016

Igłą Malowane 1/2016

Udało mi się dostać styczniowy numer "Igłą Malowane" niemal przez przypadek. U mnie w kiosku, jak się okazuje, od jakiegoś czasu tego nie sprowadzają. Na szczęście są inne kioski w Warszawie. I Empiki. 



Jak przystało na hafciarskie czasopismo, od początku roku mamy już wiosenne wzory. Tego się nie zrobi w pięć minut, trzeba myśleć z wyprzedzeniem. 

1) Kartka wielkanocna z Jezusem - Dobrym Pasterzem - niejeden raz zostanie wyhaftowana. Dobrze jest mieć takie wzory w zapasie. 

2) Karki z zajączkami i pisankami - też na pewno będą często-gęsto wyszywane, choć akurat nie są w moim typie. Najbardziej podoba mi się chyba leżący zając. 

3) Jajka haftowane w kwiatki - śliczne! Bardzo ozdobne, delikatne wzory. Dużo pojedynczych krzyżyków i linii ściegiem za igłą, ale w tym ich urok że nie są gęsto zabudowane, mają dużo powietrza. Można zresztą te wzory wykorzystać inaczej, nie tylko do oklejenia styropianowych jajek. Uruchomić fantazję, i miłej zabawy!

4) Wzór kwiatu magnolii na serwetkę. Kocham magnolie! Natomiast co do haftu na serwetce, uważam że musiałaby to być gotowa serwetka ze wstawką z aidy w miejscu haftu, bądź serwetka z obrusowej tkaniny i z nadrukiem (robiłam taką serwetkę z różą), albo po prostu płótno do haftu (Rosjanki mówią na takie "rawnomierka" albo "domotkannoje połotno"), ale nie cała serwetka z aidy. Oj, wyhaftowałabym magnolię na płótnie. Nawet nie musiałoby być białe. Ecru albo szare płótno świetnie by się sprawdziło.

5) Trzy obrazki z kwiatami - irys, żonkil i tulipan: bardzo ładne, i jednocześnie czegoś mi tu brak. Może to kwestia mojego obecnego humoru? Bywa... a może bym to wyhaftowała na aidzie w delikatne wzorki i  w jakimś pastelowym kolorze. Chyba tak. 

6) Zimowy obrazek szaro-biało-błękitny: nie przekonuje mnie. Zima sama z siebie jest dość bezbarwna. Niewykluczone jednak, że komuś się taki efekt artystyczny spodoba. 

7) Deszczowe misiaki - bardzo ładna jest ta seria z misiami. Spore, dopracowane wzory, misie słodkie, ale nie jak kompletny ulepek. Ja się na nie nie porwę, ale niejedna babcia zrobi taki obrazek dla wnuków. 

8) Kartka z zakochanymi kotami: zabawny i nietrudny wzór. Będzie mieć wzięcie, tak myślę. Tegoroczne Walentynki minęły, ale czy to jedyna okazja, żeby takie koty wyhaftować? A poza tym w przyszłym roku też będzie 14 lutego. 

9) Poducha w serduszka - dobry, użytkowy wzór, do przerobienia na obrazek, torbę, albo cokolwiek nam się zachce. Do wyszycia w każdym zestawie kolorów, według fantazji. A na dodatek w całości, albo każde serduszko osobno, umieszczone na płótnie jak się komu podoba. 

10) Artykuł o hafcie berlińskim: bardzo lubię takie rzeczy. Rozwijają, uczą, pokazują rzeczy ciekawe i mało znane. Bardzo szkoda, że oprócz fotografii torebki nie znalazł się wzór do wyszycia, choćby niewielki. Starałam się znaleźć wzory tego haftu, ale chyba źle szukałam albo nie miałam szczęścia, a może jednak nie jest tak łatwo je znaleźć, jak pisze autorka. Albo trzeba szukać po niemiecku, a ja znam angielski, a niemiecki słabiutko. No cóż, lupę w garść i odwzorować haft z tej torebki... 

Ogólnie - ładny numer, jest tu sporo rzeczy, które już się wielu osobom zdążyły przydać i jeszcze przydadzą.

czwartek, 3 marca 2016

Puncetto - mała migawka

Jedna bransoletka gotowa, druga robi się, i coś tam dalej jest w planach. Kordonek grubszy niż poprzednio - Ada 5. Może nie tak finezyjnie to wychodzi, za to o wiele łatwiej i szybciej, a i urody mimo wszystko nie brak tym tworkom.



środa, 2 marca 2016

Przygoda z knookingiem. Oj, dzieje się!

Było tak: że istnieje coś takiego jak szydełko do knookingu, dowiedziałam się już dosyć dawno. W końcu nie na darmo przeglądam różne takie strony, łapiąc skwapliwie wszystko, co nowe i czego jeszcze nie miałam w rękach. Przypatrzyłam się, uznałam, że z grubsza wiem, o co w tej zabawie chodzi, po czym odłożyłam "na zaś", bo nie miałam skąd wziąć wymienionego szydełka. 

(ze strony wloczkowo.pl)
 Dla tych, co dotąd nie słyszeli - chodzi o szydełko z haczykiem na jednym końcu, a na drugim z solidną dziurą jak w wielkiej igle, przez którą przewiązuje się dłuższy kawałek włóczki czy sznurka. Na szydełko, a potem na tę włóczkę, nadzierguje się rząd pętelek, a potem robi jak na drutach: prawe oczka, lewe oczka. Z typową robótką szydełkową nie ma to wiele wspólnego, poza tym może, że zaczyna się od łańcuszka, a nie od zwykłego nabierania oczek. Instrukcje można bez trudu znaleźć w sieci, wystarczy wrzucić nazwę "knooking". Ktoś już to zdążył spolszczyć: "drutełko". 

Wreszcie coś takiego dostałam na zjeździe w Ustroniu, zrobiłam próbkę i zostawiłam na lepsze czasy. W zimowych "Twórczych Inspiracjach" była pokazana bardzo fajna czapka tą techniką, tyle że potrzebne było do tego jeszcze inne szydełko, grubsze, bo 6 mm, a ja miałam 4 mm. I wreszcie niedawno kupiłam sobie takie w Coricamo, do tego trzy motki odpowiedniej włóczki, i zaczęłam! 


Co my tu mamy? Dwa motki Ady 5, niedokończoną bransoletkę puncetto białą z czarną obwódką, skrawek dopiero zaczętej czarnej bransoletki, tyłek Topcia i ściągacz przyszłej czapki, cierpliwie dłubany drutełkiem nr 4. 

Wrażenia były następujące: zmachałam ostatnio trzy moherkowe chusty na drutach. Spore, zwłaszcza jak na moje osiągnięcia. Zmachałam szalik (zresztą nie pierwszy w życiu) i mitenki. Włóczka Phildar Rapido, właśnie ta ze zdjęcia, jest gruba, więc robota trudna nie powinna być, raczej szybka i przyjemna. A jednak... 

Mimo dość sztywnego sznurka nawleczonego na szydełko, robiło się fatalnie. Każde oczko trzeba było najpierw pracowicie wydłubać końcem szydełka, żeby wreszcie przez nie przewlec narzut. Sznurek mimo wszystko jest dość miękki i zapada się. Trudno mi było wykombinować, jak koniec końców mam przekłuć się przez oczko, żeby nie wyszło przekręcone. Prawe nawet udały się dobrze, lewe w tym ściągaczu są wszystkie "angielskie". To nie wygląda źle, o nie, ale wolałabym nad tym panować. Przebrnęłam przez ściągacz, doszłam do wzoru w warkocze, w drugim rzędzie okazało się, że w walce o wydłubywanie oczek już grubszym szydełkiem (bo wzór robi się 6 mm) pomyliłam się w liczeniu, i to w dwóch miejscach, trzeba było pruć, i...

... i się zirytowałam, wyciągnęłam druty na żyłce, i poczułam się, jakbym się przesiadła z dychawicznego malucha do Mercedesa. Zmachałam całą prawie długość czapki dziś w ciągu dnia, być może do nocy skończę, jeszcze tylko zszyć górę i dorobić pompon - gotowe. 

Anna Adamus, która opracowała kurs do gazety, robiła do końca jedną szerokość czapki. Ja postanowiłam od pewnego miejsca pomału ujmować oczek, żeby nie mieć na końcu wielkiego otworu do zatkania. Gdy zostało mi 3/4 oczek, druty na żyłce zaczęły przeszkadzać. Pończoszniczych nr 6 nie mam, i przyszło jednak przeprosić się z drutełkiem. Ale tym razem na moich zasadach!


Robię tak: oczka, które będę przerabiać, nawlekam dodatkowo na drut pończoszniczy. Sznurek mogę wtedy spod nich wyciągnąć. Drutem ładnie podniosę sobie każde oczko, robota drutełkiem idzie sprawnie. Gdy czuję, że na drutełku mam już za dużo i praca się naciąga, w każdej chwili mogę oczka zrzucić na sznurek. Po przerobieniu ostatniego oczka z drutu nabieram na niego dalszą porcję oczek, i tak to idzie. Tym razem bardzo sprawnie. 


Jak skończę, nie omieszkam się pochwalić, i może jakieś zdjęcie w przyzwoitym świetle machnę. Kolor wyjdzie nieprzekłamany, bo światło elektryczne bardzo psuje barwy. Czapunia ładna wychodzi, taka bordowo-malinowa. Już mi się podoba.