środa, 31 października 2012

Pierwszy śnieg

Lubię popróbować różnych technik, nie tylko takich, którymi zajmuję się na co dzień. Takie drobiazgi powstały na prezenty:



Ale i do Kuferka wpadło trochę różności, choćby biała bransoletka. Tak mi się te perełki ładnie komponowały z pierwszym październikowym śniegiem za oknem. Śnieg już stopniał sobie, a ona dalej jest taka biała i zimowa:


czwartek, 18 października 2012

Okazja! Okazja!

Może to głupie, ale nieodmiennie szeroko otwieram oczy jak patrzę na kioskowe witryny. Jak to wszystko krzyczy do mnie wielkimi kolorowymi literami! "Kup mnie, no, kup! Okazja! Łap okazję! Nie złapiesz, to się nie dowiesz! Będziesz ciemna jak tabaka w rogu!"

Tylko cóż to za okazje... "Jula i Ewa Farna. Walczą o serca fanów. A co przed nimi ukrywają?" Łojeju. A co chcą. Nie znam tych panienek, mam im niby do garnków i szaf zaglądać?

"Czy sława jest sexy? Małgorzata Socha" - też nie znam, ona coś śpiewa, gra czy tańczy? Na zdjęciu jakaś lady w kusej i obcisłej kiecusi, więc dla kogoś może być sexy.

Ja przepraszam, że tak po nazwisku, ale te osoby chyba się nie obrażają, jak ich nazwiska lądują na okładkach kolorowych pisemek.

Dla mnie to by była okazja, gdyby gdzieś w okolicy rzucili mój ulubiony rozmiar i kolor kordonka. Nie rzucą, mowy nie ma. W sieci też jakieś braki, ale może coś się jeszcze do listopada zmieni. A na dodatek, żeby w jednym sklepie, sieciowym czy naziemnym, był komplet potrzebnych mi części do biżuterii. O innych okazjach, na które bezskutecznie czekam, nie będę pisać, bo to nie jest właściwe miejsce.

wtorek, 16 października 2012

Plotki z Żerania

Przyszło mi dziś przesiąść się do autobusu przy Żeraniu FSO. Uprzedzam wszystkich inwalidów i matki z dziećmi w wózkach, że nie mają czego tam szukać. Ani metra podjazdu, a w przejściu podziemnym zieją głębokie, nieprzykryte odpływy na deszczówkę. Złomiarz zadziałał? Ktoś litościwie podrzucił tam jakieś dechy, które może w połowie je zasłaniają. Błagam, ostrzeżcie niewidomych. Ech, stolica.

Na chwilę wracam do frywolitek. Czarny kordonek plus koraliki: czerwone, błękitne z połyskiem. Różne czółenka miałam w rękach. Pierwsze było metalowe z haczykiem, przywiezione dawno temu ze Stanów. Moje pierwsze, z czasów, kiedy o frywolitce nie miałam pojęcia. Potem dostałam parę pękatych czółenek z firmy samego pana Jana S., czyli Same Wiecie Kogo. Było czółenko z szydełkiem. Było czółenko z wygiętym dzióbkiem. A teraz całkowicie się przestawiłam na najtańsze plastikowe czółenka, bez żadnych szydełek, obracających się szpulek i innych wynalazków. Spiłowałam nadlewki na brzegach, po czym dokupiłam sobie drugą porcję, i stwierdzam, że są świetne. Kieszeń nie boli, mogę od razu mieć ich z dziesięć, a fantastycznie leżą w ręce i - o dziwo - całkiem sporo nici się na nich mieści. Na każdym inny kolor kordonka! Czasem lepsze jest wrogiem dobrego, a najprostsze wygrywa.

sobota, 13 października 2012

O szyby deszcz dzwoni...

Porobiłam ostatnio trochę deszczowych bransoletek. Szare, szklane, i ciemnoróżowe jak jesienne owocki na gałązkach. Nie wiem dlaczego akurat ten kolor mi się sam jakoś wyjął z pudełka. Bo kontrastuje? Bo weselszy niż zbrązowiała czerwień? A może kojarzy mi się z trzmieliną? Gdy w nadrzecznych zaroślach pierwszy raz zobaczyłam jesienią owoce trzmieliny, nie miałam pojęcia co to jest, ale ogromnie mi się spodobały. Takie nietypowe, jak dziwaczny kwiatek. I ładne, bardzo ładne i kolorowe.

Swoją drogą nie wiem jak z nią jest. Ja myślałam, że trująca, a tu proszę, ktoś twierdzi, że można robić syropki na różne boleści:
http://rozanski.li/?p=127

Teraz akurat byłaby pora na trzmielinę... Ale nie, nie ruszę jej. Za mało jest jej dookoła. Ja bym sobie zrobiła dobrze, a krzaczory zostałyby takie smutne i szare. Niech już sobie te śliczne owocki wiszą. Zjedzą je zimą głodne ptaki.




Tu, na tych zdjęciach, to nie trzmielina, to berberys. Tego akurat dookoła nie brak. A na trzecim zdjęciu gałązki mięty.

środa, 10 października 2012

Jesienią koty się oswajają

Widać tę jesień. Drzewa są kolorowe. W zeszłym roku było za ciepło i liście szarzały i zasychały, a nie barwiły się. Teraz chłód nastał jak się patrzy. Syjamek, kot dochodzący, zajrzał do nas po raz pierwszy od dawna (no, żeby nie było, nie całkiem do nas, a raczej do miski z jedzeniem), a jak już sobie podjadł, ułożył się wygodnie w ciepłym kąciku na drzemkę. Nie robił tak chyba od roku. Mam wrażenie, że spotkała go jakaś nieprzyjemność od ludzi, bo stał się nieufny. W tej chwili jednak chyba mu strach przechodzi.

Znowu ślęczę nad koralikami. Na tapecie seria czarno-biała, być może rozszerzę ją na szaro-białą.

wtorek, 9 października 2012

Na powitanie

Dołączam do grona prowadzących blogi. Witajcie wszyscy! Zapraszam Was do czytania, oglądania, komentowania. Mam nadzieję, że będzie się Wam tu podobać.

Blog ma być tematyczny. Sporo czasu poświęcam na różnej maści prace ręczne. Technik jest mnóstwo, będzie o czym opowiadać. A poza tym - co się nawinie. Zwierzaki, przyroda, wynurzenia różne. Nie wiem jeszcze.

Otóż zabieram się od dwóch tygodni z okładem za obfotografowanie zawartości pudełka z biżuterią, czyli Kramiku. A że mamy jesień, to światło jest (1) za krótko, (2) za ciemne, (3) przeniebieszczone, jak to przy chmurach, (4) albo w ogóle elektryczne. Jak się kiedyś dorobię takiego białego czegoś do profesjonalnych fotografii różnych detali, to dam znać i sami zobaczycie. Na razie nie mam i muszę polegać na słoneczku. Słoneczko pojawiło się dziś rano i parę zdjęć udało się zrobić. Czyli jak kramik to kramik, tu błyskoty, tam warzywa...


Cóż bym zrobiła bez pomocnika?


(Uprzedzałam, że będą zwierzaki)

Jesień przyszła, nie ma na to rady!